Newcastle na kolanach, Liverpool znów zwycięski
W meczu niepokonanych w lidze od sierpnia Srok z Newcastle z pogrążonymi w kryzysie Czerwonymi z Liverpoolu faworytami powinni być ci pierwsi. W końcu to oni trzymają się w okolicach podium Premier League i to oni nie przegrali jeszcze u siebie. A jednak Liverpool jest ostatnią drużyną ligi, która umiała ich pokonać, nawet jeśli na wyjazdach w sezonie 2022/23 rozczarowuje.
Pierwsze fragmenty zdecydowanie potwierdzały, że zespół Eddiego Howe’a będzie rozdawał karty. Przez blisko 10 minut The Reds nie mogli się odnaleźć w trwającym naporze Srok, z którego jednak nic nie wynikło. Gościom wystarczyło jedno sprytne i długie zagranie Alexander-Arnolda z własnej połowy do Darwina Nuneza. Ten przyjął nogą i ciałem, by pewnie pokonać Nicka Pope’a. Urugwajczyk w końcu się więc odblokował, zaliczając pierwsze ligowe trafienie od listopada.
Po 10 minutach było więc 1:0, a po niewiele ponad kwadransie Mohamed Salah idealnie wypatrzył przecinającego linię obrony Gakpo, podając mu piłkę wymagającą jedynie wykończenia. Holender się nie pomylił i zaliczył swojego drugiego gola w nowym klubie. O ile do tego momentu przewaga Liverpoolu mogła jeszcze podlegać dyskusji, o tyle przy stanie 0:2 Sroki wyglądały na oskubane z piór.
Zanim jeszcze gospodarze zdążyli się pozbierać, czerwoną kartkę zarobił bramkarz Nick Pope, który poza polem karnym przytrzymał piłkę ręką. Dwie bramki straty i konieczność zmiany Andersona na rezerwowego golkipera, Martina Dubravkę, mogły wydawać się sytuacją nie do uratowania, a była dopiero 22. minuta.
I choć The Reds bezdyskusyjnie mieli w ręku wszystkie atuty, to Eddie Howe nie zamierzał załamywać rąk. Jego drużyna zdołała złapać oddech i już w 31. minucie fantastyczny strzał Saint-Maximina wylądował na poprzeczce po pięknej paradzie Alissona. Kilka minut później Sroki miały serię rzutów rożnych, nie chcąc wyjść poza połowę The Reds. Piąty rożny skończył się strzałem Dana Burna – ponownie tylko poprzeczka! Aż dziw, że przed przerwą nie udało się złapać chociaż kontaktu.
Świadomi zdecydowanej przewagi piłkarze Liverpoolu po przerwie nie forsowali tempa, starając się przede wszystkim kontrolować grę i zmusić do wysiłku gospodarzy. Jurgen Klopp po godzinie gry wprowadził cztery zmiany, by oszczędzać kilku kluczowych zawodników, w tym doskonale spisującego się Bajceticia. Zanim to jednak zrobił Darwin Nunez doskonale sprawdzał czujność Dubravki. Górą był Słowak, który wybronił fantastyczne uderzenie w dalszy róg bramki.
I choć to Newcastle miało do odrobienia potężną stratę, to miejscowi nie byli w stanie oddać celnego strzału aż do 82. minuty. Wtedy kontrę poprowadził Gordon, ale Callum Wilson trafił w nogi interweniującego czujnie Alissona. Kilka minut później po drugiej stronie boiska doskonale do piłki posłanej z rzutu rożnego wyskoczył Jota, jednak jego uderzenie przeszło obok bramki. Portugalczyk walczył zresztą o swojego gola kilka razy – w doliczonym czasie gry Dan Burn musiał wybijać jego kolejny strzał sprzed linii bramkowej. Wynik już się nie zmienił.