Portugalski futbol okiem Paulo Futre, legendy Atletico i Porto
Kiedy mówimy o historii portugalskiej piłki nożnej, Paulo Futre to jedno z nazwisk wywołujących najwięcej emocji. Wschodzący w latach 80. XX wieku piłkarz był określany luzytańskim Maradoną z uwagi na czysty talent połączony z trudnym charakterem. W ojczyźnie pozostaje tematem burzliwych rozmów, choć karierę skończył ćwierć wieku temu. Podróżujący między Lizboną a Madrytem, gdzie żyją jego synowie, mistrz Europy znalazł czas na wywiad dla Flashscore.
Zacznijmy od FC Porto. Inter wygrał pierwszy mecz w Lidze Mistrzów 1:0...
Gol padł w finałowych fragmentach meczu, to wiele mówi o wyrównanym poziomie obu drużyn. Podobała mi się gra Porto, dobrze ją widziałem. Najsprawiedliwszy byłby remis, ale wszystko pozostaje kwestią otwartą. Drugi mecz jest na Dragao, dlatego jestem pewien, że moje Porto sobie poradzi. Tak mi się marzy...
Co to za marzenie?
Moje marzenie to zobaczyć i Porto, i Benfikę w ćwierćfinałach. Benfica już tam jest, Porto potrzebuje odrobienia niedużej straty. A właściwie najlepszy byłby ćwierćfinał pomiędzy nimi, wtedy mielibyśmy gwarancję co najmniej jednej portugalskiej drużyny w półfinale.
I za kim by pan był w takim meczu?
(śmiech) Nie chcę problemów. Historię w Porto mam jedyną w swoim rodzaju, bo grałem tam długo i dużo wygraliśmy. Ale w Benfice traktowali mnie bardzo dobrze. Ponieważ jednak przede wszystkim jestem Portugalczykiem, mam nadzieję, że wygrałby lepszy. A gdyby doszło do półfinału pomiędzy nimi, chciałbym, żeby nie było rozruchów.
Benfica gra obecnie bardzo miło dla oka...
I wygrywa! Benfica ma spektakularny sezon. I myślę, że jeśli nie wydarzy się nic dziwnego, będą mistrzami Portugalii, ponieważ już mają sporą przewagę.
Wracając do Dragao, czy ten stadion może zrobić różnicę?
Wydaje mi się, że kluczową postacią może być Sergio Conceicao. Okazuje się naprawdę dobrym trenerem. Znam go dobrze i nie dziwi mnie jego droga. Był bardzo świetnym zawodnikiem i powtarza te wyniki jako szkoleniowiec. Doświadczenie we Włoszech bardzo mu w tym pomogło.
To kolejny trener, który zapisuje się chwalebnie w historii Porto.
Wykonuje niesamowitą pracę. Nie zapomnijmy, że gdy wchodził na ławkę Porto latem 2017, nie było pieniędzy (na transfery) i musiał szyć z zawodników wracających z wypożyczenia, a mimo to wygrał mistrzostwo. Od tego sukcesu zdobył kilka tytułów, a jego drużyna regularnie jest w 1/8 finału czy ćwierćfinale Ligi Mistrzów. Dla mnie zasługuje na 10/10 i myślę, że jest gotowy poprowadzić klasowy europejski zespół.
A jakie są różnie między nim i znanym poprzednikiem, Mourinho?
Sergio został ukształtowany przez sukcesy piłkarskie, zwłaszcza w Lazio, z którym zdobył historyczne Scudetto. Na poziomie charakteru jest zupełnie inny od Mourinho. Sergio jest pełen pasji, ognisty, nigdy się nie zmieni. Czasami przez to wylatuje z boiska, ale nie byłoby możliwe oczekiwać od niego zmiany.
Mourinho też się nie zmienia, co było widać po czerwonej kartce z Cremonese...
To prawda, ale jednak się różnią. Sergio idzie pełną parą w każdym meczu, Mou nie jest tak szalony. Conceicao umie jednak przekazać swój ogień piłkarzom i dlatego jego charakter czyni z niego fenomen trenerski.
Jak w takim razie ocenia pan drugi sezon Mou w Romie?
Jeśli zdoła załapać się do Ligi Mistrzów, to będzie jak mistrzostwo Włoch. Byłoby to spektakularne osiągnięcie. Mam przekonanie, że Mourinho wszedł w projekt Romy, by budować drużynę. A żeby realnie walczyć o Scudetto, potrzebne są większe inwestycje.
Ma przy sobie kolejnego portugalskiego trenera, Tiago Pinto.
To dobry profil: jest młody, a już ma bogate doświadczenie z Benfiki. Wygląda na to, że bardzo dobrze się zaadaptował do włoskiej piłki. Zaciągnął Mou do Romy i obaj w mojej ocenie radzą sobie bardzo dobrze.
Skoro jesteśmy przy Serie A, pomówmy o Rafaelu Leao, którego przyszłość w Milanie jest niepewna.
Byłbym bardzo szczęśliwy, gdyby został w Milanie. Temu klubowi we Włoszech kibicuję, ale Leao jest zjawiskiem, które może występować w dowolnych barwach...
A jak tu się oprzeć pieniądzom z Premier League?
Oczywiście, aspekt ekonomiczny to kwestia odrębna. Być może jemu marzy się gra w Anglii, tak było w moim przypadku, ale o nim tego nie wiem. Za to wiem, że Milan ma bardzo dobre plany rozwoju, co zresztą dotyczy całej włoskiej piłki, dziś znacznie lepszej niż cztery lata wstecz. Być może wkrótce Milan znów powalczy o Puchar Europy, więc gdyby został, mógłby być kluczowy.
Jest jeszcze jeden Portugalczyk we Włoszech, który jest bardzo niedoceniany. Mario Rui jest obrońcą, a zajmuje czwarte miejsce w lidze pod względem asyst. Żaden inny defensor nie jest nawet blisko...
Niesamowite! Nigdy się o nim nie mówi w Portugalii, może płaci za swój charakter. Jest jednak niezmiernie dziwne, że tak rzadko widać go w reprezentacji, nawet jeśli konkurencja ze strony choćby Nuno Mendesa czy Guerreiro jest silna. Myślę, że mógłby być częściej wykorzystywany i liczę, że jeszcze dostanie szansę. A w Napoli niewątpliwie już jest jednym z liderów w szatni i jego występy w ostatnich latach mogą imponować.