Fatalna passa Wisły Kraków trwa, znów wypuścili mecz po czerwonej kartce. Moskal wściekły
Gdy w finale ubiegłego sezonu przy Reymonta liczyli na udział w barażach o Ekstraklasę, zaczęły się seryjne czerwone kartki, cztery w trzech ostatnich meczach ligowych. Wszystkie te mecze Wisła Kraków przegrała i straciła jakiekolwiek szanse na powrót do elity. Z winowajców tamtych sytuacji tylko Joseph Colley wznowił grę w Krakowie tego lata (jak na ironię, właśnie na co najmniej pół roku wyeliminowała go kontuzja). Zmienił się też trener, ale sytuacja dyscyplinarna wciąż prezentuje się bardzo źle.
W meczu z Polonią Warszawa przed tygodniem czerwoną kartkę w debiucie zobaczył Wiktor Biedrzycki, a dziś podobnie czerwone przywitanie z drużyną zaliczył napastnik Tamas Kiss, który ręką próbował przyjąć piłkę w sposób niemożliwy do niedostrzeżenia. To była druga żółta kartka Węgra w niewiele ponad pięć minut.
Do tego momentu Biała Gwiazda prowadziła w Pruszkowie 1:0 po bramce Angela Rodado, ale wraz z osiągnięciem przewagi liczebnej Znicz wyrównał. Moment później mogło być 2:1, lecz drugie trafienie nie zostało uznane. Przyszła jednak 93. minuta, a w niej rzut karny dla gospodarzy wykorzystał Daniel Stanclik i Znicz zdołał w końcu wygrać 2:1.
W pięciu wspomnianych meczach na styku dwóch sezonów Biała Gwiazda ugrała tylko punkt i tyle ma w tabeli po dwóch kolejkach (trzeci mecz przełożono) rozgrywek Betclic 1 Ligi 2024/25.
"Możesz popełniać błędy, ale nie zwalnia cię to od tego, żeby przestać myśleć. Dwie żółte kartki są dla mnie nie do przyjęcia. Nie potrafię tego zrozumieć. Może trzeba zacząć treningi, grając w dziesięciu? Nie weszliśmy dobrze w drugą połowę. To jest kryminał, co zrobił Kiss, trzeba o tym jasno powiedzieć" - powiedział na konferencji pomeczowej trener Kazimierz Moskal.