Przebudzenie czy tylko wyskok Wisły? Pogrom przy Reymonta pozwala złapać oddech
Po nieoczekiwanym i źle przyjętym przez kibiców zwolnieniu sztabu trenerskiego, prezes Jarosław Królewski musiał w piątek liczyć, że pod wodzą Mariusza Jopa Wisła Kraków zdoła przełamać swoją niemoc. Przypomnijmy, że po siedmiu meczach ligowych Biała Gwiazda była w strefie spadkowej, z jednym zwycięstwem, trzema remisami i trzema porażkami.
Sprawdź szczegóły meczu Wisła - Odra
Tymczasem piątkowy mecz przeciwko Odrze Opole zaczął się od starych problemów: krakowianie potrafili dominować w grze piłką, prezentować efektowne ataki i tylko wykończyć ich nie byli w stanie. Z jednej strony musiało cieszyć, że opolanie byli całkowicie zneutralizowani, a z drugiej martwić, że Wisła z 15 oddanych strzałów nie potrafiła w pierwszej połowie zrobić nic. Jesus Alfaro w sytuacji sam na sam nie pokonał Artura Halucha, a Angel Rodado z wolnego trafił tylko w słupek.
Dopiero w drugiej połowie ogromny ciężar spadł z barków całej drużyny, gdy kolejno gole strzelali wszyscy wpuszczeni od pierwszej minuty ofensywni zawodnicy. Wynik otworzył dwie minuty po przerwie Jesus Alfaro, choć nieco szczęśliwie - nikt nie przeciął lotu piłki. Presja zeszła, worek się rozwiązał.
Moment później Łukasz Zwoliński dobrze wypuścił Tamasa Kissa sam na sam, by ten zaliczył pierwszego gola w lidze, a po mniej niż kwadransie drugiej odsłony Wisła miała 3:0 na tablicy. Tym razem Angel Rodado przyjął piłkę od Rafała Mikulca z lewej flanki i wcisnął ją przy bliższym słupku.
Chwilę potem również w ciasny róg – choć z drugiej strony bramki – uderzał Łukasz Zwoliński, któremu także udało się przełamać. Mało tego, „Zwolak” nie tylko zaliczył pierwszego ligowego gola dla Wisły, w doliczonym czasie zdołał jeszcze zaliczyć dublet, jego pierwszy od lipca 2023.
Do atmosfery święta przy Reymonta jeszcze daleko – zwycięstwo oznacza cenne trzy punkty, ale pozwalające tylko uciec na chwilę od strefy spadkowej. Piątek Wisła kończy na 13. miejscu w tabeli, mając dwa mecze zaległe do rozegrania. Konwersja aż 30 sytuacji podbramkowych na pięć goli również nie oznacza optymalnej skuteczności, a jednak kibice Białej Gwiazdy mogą odetchnąć, ich drużyna ruszyła z miejsca po czterech meczach bez wygranej, kosztem rywala, który do domu wraca bez celnego strzału.