Borussia wygrywa na Allianz Arenie po dekadzie oczekiwania, Bayern w rozsypce
Wielka Sobota rozpoczęła się od niemrawych występów czołowych klubów. Bayer co prawda zrobił swoje, ale RB Lipsk i Eintracht zawiodły, remisując 0:0 z – odpowiednio – z Mainz oraz Unionem. W Monachium pewniakiem był Bayern, który u siebie nie przegrał meczu ligowego z Borussią od kwietnia 2014.
Sprawdź komplet statystyk meczu Bayern-Borussia
Tej pewności nie było jednak zupełnie widać w grze, ponieważ to Borussia od pierwszych minut dyktowała rytm i otrzymała owoce znacznie szybciej, niż można by przewidywać. Już po 10 minutach Czarno-Żółci byli na prowadzeniu po strzale Karima Adeyemiego, którego nie zdołał zgasić Sven Ulreich.
Bawarczycy szukali odpowiedzi na tę stratę bardzo długo. Po 22 minutach meczu niecelnie uderzał Harry Kane, a najbliżej wyrównania było, gdy VAR analizował potencjalne zagranie ręką Hummelsa. Kiedy decyzja okazała się nieprzychylna Bayernowi, ten utrzymywał co prawda przewagę w akcjach ofensywnych, ale bez sposobu na zagrożenie bramce Alexandra Meyera.
W drugiej części meczu niewiele brakowało, by Borussia podwoiła prowadzenie, gdy w 53. minucie świetne podanie doszło do Nmechy wprost przed bramką Ulreicha. Mógł to uderzyć lepiej, ale fani Bayernu i tak mogli spoglądać z zazdrością: FCB po zmianie stron pierwszy celny strzał oddał na kwadrans przed końcem!
Gospodarze byli w stanie wypracować przewagę ofensywną, zamknąć BVB w ich tercji defensywnej, ale bez ostatniego słowa w postaci strzału. Bawarczycy zostali zneutralizowani i zdawali się kompletnie zdezorientowani, co mieliby z tym zrobić.
Co gorsza, pozwolili przyjezdnym przeprowadzić na niespełna 10 minut przed końcem długą akcję, w której Borussia bez żadnych przeszkód podeszła wprost pod bramkę Bayernu. Wprowadzony chwilę wcześniej Sebastien Haller asystował, a Julian Ryerson po ziemi z ostrego kąta przesądził o wygranej BVB.
Przy pustoszejących trybunach Bayern przez chwilę wyglądał jak rażony piorunem. Kto wyszedł, mógł żałować momentu przywrócenia nadziei, gdy Harry Kane główką – przy trzecim podejściu – zdołał pokonać Meyera. Gdy widzowie fetowali, VAR sprawdzał pozycję Anglika i odarł Bayern ze złudzeń już w doliczonym czasie, unieważniając trafienie.