Jak Bosz ożywił holenderski styl i uczynił swoje PSV jedną z najlepszych drużyn w historii
Od ponad dekady holenderski futbol przeżywa coś w rodzaju kryzysu tożsamości. Naród ten wkroczył na scenę w latach 70. XX wieku, grając futbol znany jako "totalny" - jak żaden inny, charakteryzujący się systemem 4-3-3, który był wówczas rzadko używany, a także wyższym pressingiem i bardziej płynnym ruchem niż kiedykolwiek wcześniej.
Rinus Michels i Johan Cruijff byli dwiema twarzami tego ruchu, dzięki któremu Ajax Amsterdam wygrał trzy Puchary Europy z rzędu w latach 1971-1973, a Holandia dotarła do finału mistrzostw świata w 1974 i 1978 roku. Odkąd amsterdamski klub i Oranje odnieśli taki sukces, naród ten jest na stałe kojarzony z pięknym, płynnym futbolem, który podbił świat w tamtych czasach.
Jednak od dłuższego czasu taki futbol powoli, ale zdecydowanie wymiera. Reprezentacja Holandii w ostatnich trzech turniejach grała systemem z pięcioma obrońcami, a nie tradycyjnym 4-3-3 i prawdopodobnie zrobi to ponownie tego lata, a nawet ekscytujące drużyny Ajaxu i Feyenoordu, zbudowane odpowiednio przez Erika ten Haga i Arne Slota, stosowały nieco bardziej pragmatyczne ustawienia 4-2-3-1.
Nawet Pep Guardiola, jeden z byłych graczy i najbliższych uczniów Cruijffa, zaczął ostatnio preferować bardziej konserwatywne podejście oparte na kontroli, częściej wystawiając czterech środkowych obrońców i statycznego napastnika w Manchesterze City.
Jednym z ludzi, który nigdy nie zawahał się w swojej misji utrzymania spuścizny Michelsa i Cruijffa przy życiu, jest Peter Bosz.
Podziw nie jest wystarczająco mocnym słowem, jeśli chodzi o relację Bosza z nimi. Obsesja byłaby prawdopodobnie bardziej na miejscu. Rozpoczęła się, gdy Bosz był prowadzony przez Michelsa przez sześć meczów międzynarodowych na początku lat 90. Zaraz po tym, jak jego trener wygłosił przemówienie na temat drużyny, wrócił do swojej sypialni i zapisał wszystko, co zostało powiedziane, aby mieć pewność, że będzie miał to pod ręką, gdy rozpocznie karierę trenerską.
Wycinał również wywiady prasowe z Cruijffem, na które się natknął, a nawet zdecydował się opuścić swoją ojczyznę, gdy jego kariera menedżerska nabierała rozpędu w 2016 roku, aby przejąć Maccabi Tel Awiw. Głównie dlatego, że wyczuł okazję do spędzenia czasu i uczenia się od holenderskiej legendy, ponieważ jego syn Jordi był dyrektorem klubu.
Oddanie Bosza swoim rodakom czasami powodowało problemy. Brak planu B przegrał mu finał Ligi Europy, gdy był w Ajaxie, a zbyt atakujące - naiwne w oczach wielu - podejście ostatecznie kosztowało go pracę w Borussii Dortmund, Bayerze Leverkusen i Lyonie.
Pomimo tych niepowodzeń i faktu, że jego podejście nie przyniosło mu jeszcze ani jednego dużego trofeum, nie miał zamiaru zmieniać swoich sposobów, gdy został mianowany menedżerem PSV zeszłego lata. W Eindhoven wszystko w końcu zaczęło działać.
Na dwa mecze przed końcem jego drużyna zapewniła już sobie tytuł mistrza Eredivisie, wygrała 28 i przegrała tylko jeden z 32 meczów, strzeliła 107 goli i straciła tylko 19, a wszystko to grając piłkę nożną, z której dawni mistrzowie Holandii byliby dumni.
Bosz odziedziczył drużynę PSV, która była nieco nieokreślona pod rządami poprzednika Ruuda van Nistelrooya. W poprzedniej kampanii zdobyli Puchar Holandii i Superpuchar, a także zajęli drugie miejsce w lidze, ale byli słabi z tyłu, w dużej mierze polegali na chwilach magii gwiazd Xaviego Simonsa i Cody'ego Gakpo idących do przodu.
W pierwszym meczu nowego menedżera o Superpuchar przeciwko Feyenoordowi tych problemów nie było widać. PSV było stabilne z tyłu, pozwalając na tylko dwa celne strzały, groźne w ataku pomimo odejścia Gakpo i Xaviego i było zdecydowanie silniejszą ekipą.
Od tego dnia porzucił 4-2-3-1 Van Nistelrooya na rzecz bardziej tradycyjnego holenderskiego 4-3-3, które daje pomocnikom i obrońcom więcej ról w ataku, bardziej angażuje napastnika, charakteryzuje się znacznie wyższym pressingiem bez piłki i bardziej koncentruje się na dominacji w posiadaniu, a to znacznie poprawiło sytuację na obu końcach boiska.
Zespół stracił obecnie 11 bramek mniej niż w poprzednim sezonie, nie dlatego, że ma silniejszych obrońców lub gra ostrożniej, ale dlatego, że znacznie bardziej agresywny i skuteczny pressing wprowadzony przez Bosza pozwolił im szybciej odzyskiwać piłkę. Bez tej piłki ich przeciwnicy oczywiście nie mogą wiele zdziałać.
Trener podąża za mantrą do tego stopnia, że zamiast grać bardziej defensywnie w konfrontacji z silniejszymi drużynami, takimi jak Borussia Dortmund i Feyenoord w największych meczach sezonu, zrezygnował ze środkowego obrońcy i przeniósł tam pomocnika Jerdy'ego Schoutena w celu utrzymania piłki jeszcze bardziej niż zwykle, ponieważ takie drużyny są z nią bardziej niebezpieczne niż słabsze, więc chce, aby miały jej jak najmniej.
To prosty pomysł - drużyny nie mogą atakować bez piłki, więc najlepszym sposobem na obronę jest zminimalizowanie czasu, w którym ją mają. To plan, który niewielu menedżerów wdraża tak ekstremalnie jak Bosz w dzisiejszych czasach ze względu na ryzykowny charakter tak wysokiej linii defensywnej. Jak powiedział Cruijff: "Gra w piłkę nożną jest bardzo prosta, ale gra w prostą piłkę nożną jest najtrudniejszą rzeczą, jaka istnieje".
Drużyna z Eindhoven była znacznie lepsza, gdy miała piłkę, pomimo faktu, że Noa Lang, sprowadzony w miejsce Xaviego i Gakpo, był kontuzjowany przez większość sezonu. Wynika to po części z faktu, że młody belgijski skrzydłowy Johan Bakayoko stał się jednym z najlepszych zawodników Eredivisie, ale głównie z taktyki Bosza.
Rozgrywający Joey Veerman, któremu dano swobodę wychodzenia do przodu, okazał się objawieniem, zdobywając siedem bramek i 17 asyst we wszystkich rozgrywkach i raz po raz będąc człowiekiem, który przełamuje wiele głębokich obron, z którymi ma do czynienia on i jego koledzy z drużyny.
Drugą gwiazdą był Luuk de Jong, któremu Bosz kazał bardziej zaangażować się w budowanie gry zespołu, zamiast pozostawać w polu i czekać na dośrodkowania. Weteran napastników był nie do zatrzymania w tej bardziej kreatywnej roli, strzelając 36 bramek i ustawiając 17.
Pomógł mu fakt, że obaj obrońcy odgrywają również niezwykle atakujące role, co jest coraz mniej widoczne w erze, w której wielu menedżerów instruuje jednego, aby został i utworzył trójkę z tyłu. W tym i wielu innych obszarach Bosz zdecydował się odrzucić bardziej ostrożną naturę współczesnego futbolu na rzecz bardziej atakujących ideałów swoich idoli.
Być może jedyną rzeczą równie ekscytującą, jak piłka nożna, którą gra PSV Bosza, jest myśl, że mogą być jeszcze lepsi. Zwykle, gdy holenderska drużyna imponuje do tego stopnia, szybko pojawiają się potęgi futbolu i rozbierają ją na kawałki, zabierając jej najlepszych zawodników i trenera, jak miało to miejsce w przypadku Ajaxu Ten Haga i Feyenoordu Slota. Istnieją jednak powody, by wierzyć, że nowych mistrzów Eredivisie nie spotka taki los.
Wygląda na to, że Bakayoko i Veerman odejdą tego lata w poszukiwaniu większych wyzwań, ale to jedyni gracze, którzy to zrobią. Lang i Schouten są w pierwszych latach swoich kontraktów, 33-letni De Jong z pewnością dokończy swoją karierę w Eindhoven, wypożyczony Malik Tillman właśnie przeniósł się na stałe z Bayernu Monachium i nikt inny nie zaimponował na tyle indywidualnie, by przyciągnąć zainteresowanie znanych konkurentów, co odpowiada klubowi.
Jeśli chodzi o Bosza, piłka nożna, którą zamierza grać, okazała się już zbyt atakująca dla ligi francuskiej i niemieckiej, a to, jak sprawy potoczyły się w tych klubach, sprawi, że inni w pięciu najlepszych ligach Europy będą nieufni wobec niego, niezależnie od tego, jak dobrze radzi sobie w PSV.
Nawet gdyby tak się stało, nie ma pewności, że zdecyduje się odejść, chyba że wezwie go reprezentacja Holandii. Znalazł klub, w którym może utrzymać futbol Michelsa i Cruyffa przy życiu i wygrywać trofea. W wieku 60 lat i z wieloma doświadczeniami w swoim portfolio, być może to mu wystarczy.