Dotąd mecz o wszystko był dla Polaków meczem przegranym. Przełamiemy klątwę?
Mecze o wszystko na stałe wykuły się w świadomości każdego polskiego kibica. Nad Wisłą wysysamy to z mlekiem matki - każdy wie, że po prostu drugi mecz biało-czerwonych jest meczem, który trzeba wygrać. Niestety w takiej sytuacji zawsze okazuje się też, że Polacy nie są w stanie podołać wyzwaniu. Miejmy nadzieję, że tym razem klątwa ta zostanie odwrócona.
W grupie D Euro 2024 Polacy po pierwszej kolejce mają zero punktów po porażce z Holandią. Aby wyjść z grupy trzeba mieć zwykle minimum trzy punkty, ale spokojnie spać można dopiero przy czterech oczkach. Sęk w tym, że w ostatniej kolejce Polacy zagrają z Francją, czyli wicemistrzami ostatniego mundialu, na którym to bronili oni tytułu wywalczonego cztery lata wcześniej. Matematyka i logika są więc bezlitosne - dzisiaj trzeba wygrać.
Jak Polacy radzili sobie w takich sytuacjach? Skupmy się tylko na turniejach w XXIw. Wszak wcześniejszy awans miał miejsce w 1986 roku, więc nie ma wielkiego sensu tak głęboko grzebać w piłkarskiej historii.
W 2002 roku reprezentacja Jerzego Engela jedzie "po medal" do Korei i Japonii na organizowane tam mistrzostwa świata. W meczu otwarcia Koreańczycy pokonali nas jednak 2:0, więc spotkanie z mocną Portugalią było meczem o wszystko. Pedro Pauleta zakręcił wówczas w głowie Tomaszowi Hajcie, a rywale pokonali Polaków 4:0 po hat-tricku napastnika. W nieistotnym meczu o honor ekipa Engela wygrała 3:1 z Amerykanami.
Cztery lata później scenariusz był niemal identyczny. Na otwarcie zaskakująca porażka 0:2 z Ekwadorem, z którym spokojnie powinniśmy powalczyć. W drugiej kolejce spotkanie z brutalną rzeczywistością - z Niemcami, którzy byli wówczas organizatorami turnieju i jak co cztery lata byli jednymi z głównych kandydatów do złota. Biało-czerwoni bardzo długo walczyli i trzymali w garści istotny remis, ale niestety w 91. minucie stracili bramkę i czarny scenariusz meczów o wszystko znów się potwierdził. Zwycięstwo 2:1 z Kostaryką nic już nie dawało.
Na Euro 2008 było ciut lepiej, ale koniec był taki sam. Na otwarcie spodziewana porażka 0:2 z Niemcami, a w drugim meczu remis 1:1 z Austrią po kontrowersyjnym rzucie karnym przyznanym przez Howarda Webba w ostatnich minutach meczu. Remis nie wygląda z perspektywy czasu najgorzej, ale wówczas z każdej grupy wychodziły tylko dwa zespoły, a w trzeciej kolejce okazało się, że Polakom w ostatnim meczu nic nie dawało już nawet zwycięstwo z Chorwacją. Do niego jednak nie doszło - przegraliśmy 0:1. W meczu o wszystko zremisowaliśmy, ale ten remis był jak porażka.
Podobnie, a nawet lepiej było w 2012 roku, gdy Euro gościliśmy nad Wisłą. Nie przegraliśmy ani w meczu otwarcia, ani w meczu o wszystko. Po dwóch remisach - 1:1 z Grecją i 1:1 z Rosją, biało-czerwoni musieli we Wrocławiu pokonać Czechów, a przegrali 1:2. Stały harmonogram turnieju został więc nieco przesunięty, ale jednak wciąż Polacy nie wygrywali kluczowych meczów - tych, które nie były tylko o honor. Warto zaznaczyć, że na turnieju w 2012 byli już zawodnicy, którzy teraz są w reprezentacji Michała Probierza i prawdopodobnie zagrają z Austrią - Wojciech Szczęsny i Robert Lewandowski.
Kolejny turniej był przełamaniem i do dzisiaj jest zdecydowaniem najlepszym wspomnieniem w życiu każdego młodego polskiego kibica. Kadra Adama Nawałki na Euro 2016 wygrała w meczu otwarcia z Irlandią Północną 1:0, więc nie toczyła meczu o wszystko w drugim spotkaniu. Mało tego, po bezbramkowym remisie z Niemcami miała cztery punkty w garści i pewne wyjście z grupy. Ostatni mecz nie był meczem o honor, a mimo to biało-czerwoni go wygrali - 1:0 z Ukrainą! Niestety patrząc na pozostałe wielkie turnieje, ten z Francji wygląda na wypadek przy pracy.
Samego Nawałki nie da się zapamiętać jedynie z odnoszonych sukcesów, bo swoją przygodę z kadrą kończył mundialem w Katarze, w którym wróciliśmy do stałych nawyków. W meczu otwarcia 1:2 w plecy z Senegalem, a potem mecz o wszystko z Kolumbią, który idealnie podsumował Jacek Laskowski w swoim komentarzu - "Mundial w 4K - Kazań, Kolumbia, Katastrofa, a czwarte K proszę dopowiedzieć sobie samemu". Po porażce 0:3, w ostatnim meczu wygraliśmy 1:0 z Japonią, ale mecz ten o niczym z perspektywy kibiców nie decydował.
Na poprzednim Euro ponownie nieco przedłużyliśmy swój byt w turnieju, ale to ze względu na zmianę zasad i liczby drużyn wychodzących z grupy na imprezach na naszym kontynencie od 2016 roku. Po sensacyjnej porażce ze Słowacją zremisowaliśmy bowiem z mocną Hiszpanią i wciąż mogliśmy marzyć o wyjściu z grupy. Do tego było jednak potrzebne zwycięstwo ze Szwecją, z którą kadra Paulo Sousy przegrała 2:3 i pożegnała się z turniejem.
Nieco inną historię ma za to mundial w Katarze, w którym wyszliśmy co prawda z grupy, ale szybko wróciliśmy do domu, a w pamięć kibiców zapadł futbol rodem z XIXw. prezentowany przez kadrę Czesława Michniewicza i afera premiowa.
Jeżeli Polacy chcą realnie myśleć o wyjściu z grupy na trwającym Euro, trzeba pokonać Austrię. Nie można liczyć na remis, na ewentualne punkty z Francją, na korzystne wyniki w innych meczach. Historia jest jednak w tym względzie bezlitosna - jeśli Polacy muszą wygrać, to bez względu na to, czy taki mecz ma miejsce w drugiej czy trzeciej grupowej kolejce, biało-czerwoni go nie wygrywają. Miejmy nadzieję, że dzisiaj ten trend odczarują.