Francuzi o jednego samobója lepsi od Belgów, mają ćwierćfinał po bezbarwnym meczu
Francja i Belgia były w gronie faworytów do końcowego triumfu, a najpierw do wygrania swoich grup. Już na pierwszym etapie obie drużyny zawiodły, wykazując się ogromną nieskutecznością ofensywną mimo niezaprzeczalnego potencjału. Poniedziałkowy pojedynek w 1/8 finału był meczem ostatniej szansy na uratowanie twarzy – przegrani musieli się pakować.
Sprawdź komplet statystyk meczu Francja - Belgia na żywo na Flashscore
Ofensywna impotencja, defensywna dyscyplina
Otwierający kwadrans nie udzielił cennych odpowiedzi o formie obu jedenastek, potwierdził jedynie, że Francuzi i Belgowie potrafią utrzymać się przy piłce. Z zachowaniem w ostatniej tercji było niezmiennie słabo, choć to Francuzi wypracowali jakiekolwiek – acz kompletnie niegroźne – sytuacje. Zdecydowanie skuteczniejsi w konstruowaniu ataków byli wicemistrzowie świata, podczas gdy próby szybkiego przejścia do ofensywy Belgów zwykle kończyły się odbiorami.
Dopiero w 24. minucie faul Griezmanna pozwolił Kevinowi De Bruyne ustawić piłkę do strzału z wolnego. Nie pokonał Maignana, ale to był najlepszy strzał pierwszej fazy meczu. Uderzenie okazało się sygnałem do ataku – w kolejnych fragmentach to Czerwone Diabły były znacznie bliżej zmiany wyniku, a jednak nie dość blisko. Ekipa Deschampsa była bliska szczęścia po świetnej wrzutce Kounde i główce Thurama, gdy piłka minęła słupek. Ostatni kwadrans przed przerwą to zdecydowana przewaga Francuzów, ale zwieńczona tylko bardzo niecelnym uderzeniem Tchouameniego.
Kolo Muani i Vertonghen zdecydowali o wyniku
Tchouameni wrócił z wyraźnym niedosytem i pierwszy naprawdę groźny strzał Francji oddał chwilę po wznowieniu gry, zmuszając Casteelsa do trudnej interwencji. Raz jeszcze ofensywna przewaga Les Bleus była niepodważalna i… pozbawiona konkretów. Wspomniane huknięcie Tchouameniego z początku połowy długo pozostawało jedynym poważnym zagrożeniem dla którejkolwiek bramki.
Dopiero na 20 minut przed końcem Czerwone Diabły pokazały swoje rogi, a strzał Lukaku sprawił spore kłopoty Maignanowi. Francja miała z gry niezmiennie więcej, choć wszyscy – z widzami na czele – mieli z meczu niewiele. Trochę więcej dostali ci w czerwonych koszulkach, gdy na kilka minut przed końcem De Bruyne huknął z krawędzi pola karnego, ale Maignan obronił. Belgijskie trybuny ożyły i zgasły moment później – zmiennik Kolo Muani dobrze zachował się w polu karnym i w końcu pokonał Casteelsa. Bramka poszła co prawda na konto Vertonghena po rykoszecie, ale i tak była na wagę złota.
Liczący na dogrywkę Tedesco dopiero wtedy posłał na boisko Lukebakio i De Ketelaere, ale trudno było uwierzyć, że Belgowie jeszcze coś w tym meczu zdziałają. Dobrze zorganizowani Francuzi asekurowali się nawzajem na swojej połowie i nie mieli problemów z dowiezieniem wyniku do końca. Plan Tedesco na mecz nie został zrealizowany, Belgia pokonana.