Jović ratuje remis Serbów w ostatniej sekundzie. Dramat Słowenii w doliczonym czasie gry
Obie drużyny mogły przystępować do meczu w Monachium w umiarkowanych nastrojach. Słoweńcy w pierwszej kolejce niespodziewanie zremisowali 1:1 z Duńczykami i wcale nie byli gorsi od półfinalistów poprzedniego Euro. Serbowie punktów nie zdobyli, ale mieli swoje okazje w meczu z Anglią, która bezsprzecznie była faworytem tego meczu, a wygrała tylko 1:0. Sytuacja w tej grupie jest otwarta, a zwycięzca tego starcia mocno przybliżyłby się do awansu.
Serbia nie istniała przez pół godziny, a Słowenia nie wykorzystała swoich okazji do przerwy
Pierwszą groźną sytuację w tym meczu wypracowali sobie Słoweńcy i od razu powinni prowadzić w 8. minucie, ale Jan Mlakar przegrał bezpośredni pojedynek z Predragem Rajkoviciem, który obronił jego strzał.
W pierwszych dwudziestu minutach zdecydowanie lepsze wrażanie pozostawiali po sobie Słoweńcy, ale brakowało im dokładności pod polem karnym Serbów, którzy wyglądali fatalnie, nie atakowali pressinigem ani nie kierowali się w stronę bramki Jana Oblaka. Pierwsze zagrożenie z ich strony nastąpiło dopiero w 27. minucie. Strzał głową oddał Dusan Vlahović, ale nie stworzył on kłopotów. Było to dopiero pierwsze uderzenie Serbów w tym starciu.
Aleksandar Mitrović mógł wyprowadzić swoją reprezentację na prowadzenie w 31. minucie. Po dośrodkowaniu w pole karne z rzutu rożnego piłka zmierzała w jego kierunku, ale on w asyście obrońcy nie zdołał trafić w futbolówkę tuż przed bramką. Słowenia stworzyła najgroźniejszą sytuację w 37. minucie i to powinno być 1:0. Timi Elsnik wdarł się w pole karne, jego strzał trafił w słupek, ale piłka wróciła w światło bramki, a tam najpierw w futbolówkę nie trafił Andraz Sporar, a następnie nad poprzeczką uderzył Benjamin Sesko.
Serbia odpowiedziała w 41. minucie. Mitrović dobrze znalazł się w polu karnym, ale Oblak obronił jego strzał, jednak nawet gdyby trafił, to gol byłby anulowany, bo we wcześniejszym momencie akcji był spalony. Spotkanie nabrało tempa w ostatnich fragmentach pierwszej części, ale żadna z drużyn nie zdołała strzelić gola.
Zan Karnicnik bohaterem akcji bramkowej, ale Jović zabrał Słoweńcom zwycięstwo!
Na drugą połowę trener Dragan Stojkovic dokonał jednej zmiany. Filipa Mladenovicia zastąpił Mijat Gacinović. Były gracz Legii Warszawa i Lechii Gdańsk w pierwszej połowie otrzymał żółtą kartkę. Słoweńcy wyszli bez zmian.
Serbowie zaczęli odważniej niż w pierwszej połowie i Mitrovic szybko znalazł się w dogodnej sytuacji, ale ponownie świetnie w bramce spisał się golkiper Atletico. Ogromne szczęście w 49. minucie mieli Słoweńcy, bo było blisko gola samobójczego, którego autorem mógł zostać Jaka Bijol, ale jego nieczyste wybicie przeleciało nad bramką Oblaka.
Po początkowym naporze Serbów do głosu zaczęli dochodzić podopieczni Matjaza Keka. Blisko trafienia w 58. minucie był Sesko, który oddał strzał z dystansu, ale dobrze interweniował Rajkovic. W 63. minucie trener Serbów dokonał podwójnej zmiany, a na murawę weszli Jović oraz Milinković-Savić, a zeszli Vlahović oraz Lukić. Po stronie Słoweńców zszedł Mlakar, a za niego pojawił się Jon Stanković.
Słowenia wyprowadziła "zabójczą" kontrę w 69. minucie meczu. Zan Karnicnik przejął piłkę na własnej połowie, popędził w stronę bramki Serbów, posłał piłkę na lewą stronę, tam Timi Elsnik dośrodkował, a akcję zamknął sam Karnicnik, który rozpoczął tę akcję i wyprowadził swoją reprezentację na prowadzenie.
Mitrović powinien doprowadzić do wyrównania dwie minuty później, ale jego uderzenie z kilku metrów trafiło w poprzeczkę. Serbowie po utracie gola zdecydowanie dłużej utrzymywali się przy piłce, ale brakowało im pomysłu pod bramką. Velijko Birmancevic był bliski zaskoczenia Oblaka w 84. minucie z rzutu wolnego, ale Słoweniec zachował czujność i wybił na rzut rożny.
Sędzia doliczył pięć minut do regulaminowego czasu. Serbia nie ruszyła do szturmu na bramkę Słoweńców, a my oglądaliśmy wysyp żółtych kartek po zawodników obu stron, a Gacinović mogł dostać nawet czerwoną za "atak" bez piłki na Erika Janżę. Serbowie zdołali jednak wywalczyć rzut rożny w samej końcówce, a w pole karne powędrował nawet Rajković. Piłka poszybowała w górę i stało się! Luka Jović skierował piłkę do bramki i utrzymał swoją reprezentację w grze o awans i pogrzebał marzenia Słoweńców o zwycięstwie, bo arbiter nawet nie wznowił gry po tym trafieniu.
Taki wynik sprawia, że na ten moment Słowenia ma na koncie dwa punkty, a Serbia jeden. W ostatniej kolejce podopieczni Keka zagrają z Anglią, a Stojkovicia z Danią.