Nieprzygotowani, zagubieni, pokonani – Polacy dali się rozegrać Austrii
Spodziewaliśmy się mocnego wejścia Austrii… czy nie?
Z Serbią i Szwajcarią Austriacy obejmowali prowadzenie w pierwszym kwadransie, a intensywność ich gry – pressing, agresja przy odbiorze i szybkość w przenoszeniu gry – były doskonale znane. Charakterystyka Austrii była szeroko komentowana, a mimo to od początku piątkowego meczu polscy piłkarze wydawali się kompletnie nieprzygotowani. Nie chodzi o sam fakt straty bramki jeszcze przed 10. minutą, ale o stan, przy jakim do tej straty doszło. Polacy byli rażąco niedokładni, wydawali się przestraszeni postawy rywali, na którą mieli być gotowi.
Gol Piątka przyćmił problemy, które odbiły się czkawką
Po bardzo trudnym pierwszym kwadransie Biało-Czerwoni zdołali dojść do głosu, odpowiedzieli bramką i wydawało się, że dynamika meczu po przerwie już na dobre odmieni się na korzyść Polaków. Nic z tych rzeczy, Austriacy oddali piłkę i zaczęli żerować na tym, czego trener Probierz i zawodnicy nie poprawili po pierwszej połowie.
Krycie? Jakie krycie?
Austriacki środek pola pokazał, że niezależnie od intensywności i agresji gry umie rozgrywać świetne zawody, bazując na tym, co było najsłabsze w grze reprezentacji Polski: chwiejnej i zbyt często spóźnionej defensywie. Obie bramki po przerwie były tego pokłosiem, a indywidualne umiejętności zawodników pokroju Sabitzera, Arnatuovicia czy Baumgartnera nie mogą budzić wątpliwości. Gdy Michał Probierz skupił się na wzmacnianiu ataku, rywale korzystali na tym, czego wzmocnić się nie udało, a przez to wprowadzeni Świderski, Lewandowski i Grosicki stali się tłem. Bo jak tu zagrać pierwsze skrzypce, gdy nie dostaje się prawie żadnej piłki, z której można by coś stworzyć, o wsparciu w ofensywie nie wspominając.
To Austriacy mieli być zmęczeni?
Kto oglądał mecz Austrii z Francją, musiał być pod wrażeniem, ile kilometrów i potu są w stanie dać z siebie reprezentanci alpejskiego kraju. To oni mieli być bardziej zmęczeni, to oni mieli mieć o jeden dzień odpoczynku mniej, to oni mieli stanąć w końcówce. A oni zagrali po prostu mądrze: owszem, indywidualnie po przerwie biegali już mniej, ale byli w stanie trzymać najwyższe obroty, gdy sytuacja dawała im szansę coś z tego zrobić. W efekcie stanęli zdezorientowani Polacy, bo mając większe posiadanie nie mieli prawie żadnej okazji na zagrożenie Pentzowi. Stanęli z bezradności, przecież nie z przemęczenia – Austriacy pokazali nam dobrą szkołę taktycznie.