Słowenia była jak skała: rozbił się o nią Ronaldo, dopiero Diogo Costa ją skruszył
Słoweńcy wprawdzie z nikim na Euro 2024 nie wygrali, ale za to grali wyjątkowo równo i konsekwentnie, zatrzymawszy wszystkich dotychczasowych rywali. A Portugalczycy? Wymordowane zwycięstwo z Czechami, całkiem efektowne z Turcją i sensacyjna porażka z Gruzją – tu o równych występach mowy nie ma. O roli faworyta niezmiennie tak.
Sprawdź szczegóły meczu Portugalia - Słowenia na Flashscore!
Słupek w 45. minucie najlepszą okazją Portugalii do przerwy
Oczekiwania względem układu sił na boisku potwierdziły się bardzo szybko. Nisko i kompaktowo ustawieni Słoweńcy od pierwszych minut mieli co robić w defensywie, ale i umieli to robić, oddalając piłkę poza grę, gdy tylko zawodnicy Selecao byli o jeden lub dwa kontakty od finalizacji. Efekt mógł cieszyć: pomimo mnożących się stałych fragmentów pierwsze 20 minut upłynęło bez zagrożenia.
Ba, po przetrwaniu pierwszej próby Słoweńcy zaczęli otwierać sobie kolejne metry boiska i podchodzić w ostatnią tercję. Zamiast strzałami, owocowało to jednak kontrami faworytów. I tylko przewagi z nich nie dało się wypracować, a pierwszy celny strzał Selecao padł po 30 minutach gry – główka Cristiano Ronaldo poleciała wprost w rękawice Oblaka. Z rzutu wolnego piłkarska legenda posłała strzał ponad poprzeczką.
Wraz ze zbliżającym się gwizdkiem na przerwę stawało się jasne, że najwyższą ceną za skuteczną obronę swojego pola karnego będą żółte kartki dla Drkusicia i Karnicnika, tymczasem kąśliwy strzał Benjamina Sesko z dystansu sprawdził jeszcze refleks Diogo Costy. Ostatnim akcentem pierwszej połowy było uderzenie Joao Palhinhy zza pola karnego, które musnęło słupek, pozwalając sędziemu Daniele Orsato spokojnie zaprosić piłkarzy do szatni.
Słowenia znów nie przegrała w regulaminowym czasie
Pomimo utrzymywania bardzo dużej przewagi w grze, po przerwie zawodnicy Roberto Martineza wciąż nie mieli sposobu, by umieścić futbolówkę za linią bramkową. Słowenia wyrastała przed bramką jak górski monolit, a potężny strzał CR7 z rzutu wolnego w 55. minucie odbił się od rąk Oblaka jak od skały, dudniąc pod zamkniętym dachem stadionu we Frankfurcie.
Gdy po godzinie gry bliski urwania się sam na sam był Sesko, serca widzów musiały zabić mocniej. Ani nie zgubił jednak obrońcy, ani nie zdołał oddać celnego strzału. W ofensywie Słoweńcom brakowało bardzo wiele, bo i nie konstruowanie ataków było ich priorytetem. Zdawali się wprowadzać „Plan Probierza” z barażu z Walią: przetrwać mecz, przetrwać dogrywkę, a w karnych szanse się wyrównają.
Zmordowani z boiska schodzili Vitinha i Rafael Leao, a Diogo Jota i Conceicao mieli dać receptę na otwarcie wyniku. Ten drugi – decydujący w meczu z Czechami – zdołał jednak tylko domagać się rzutu karnego wkrótce po wejściu. Jota za to tuż przed końcem posłał piłkę do CR7, która mogła być meczową. Weteran doszedł do strzału, ale ciałem piłkę zdusił Jan Oblak.
Thriller w dogrywce pod obiema bramkami
Nieoczekiwanie, to Słoweńcy lepiej rozpoczęli dogrywkę, gdy strzałów próbowali kolejno Verbić i Gorenc Stanković. Zmęczenie obu ekip sprzyjało niedokładności, spadek precyzji przerywał coraz bardziej otwartą grę. Faworyci z Portugalii wydawali się dodatkowo poddawać emocjom, co niweczyło coraz bardziej chaotyczne ataki.
Sektory Słowenii pulsowały już z radości, gdy skazany na porażkę rajd Diogo Joty pomiędzy czterech rywali skończył się gwizdkiem – karny! Egzekutor mógł być tylko jeden: Ronaldo podszedł do piłki, huknął w prawo, ale Oblak obronił! Kartki mieli już wszyscy defensorzy Słowenii, z ławki wyleciał z czerwienią selekcjoner Matjaz Kek, a jednak obrona trwała.
Portugalczycy byli złamani mentalnie, nic nie wychodziło, a mogło być jeszcze gorzej: w 115. minucie Pepe niefortunnie oddał Sesko piłkę i pozwolił samemu popędzić na bramkę. Diogo Costa uratował remis świetnym wyjściem. Po 120 minutach wciąż 0:0.
Oblak świetny w meczu, w karnych koncert Costy
W konkursie jedenastek pierwszy do piłki podszedł Josip Ilicić i nie pokonał Diogo Costy. CR7 zrehabilitował się w doskonałym stylu, nie dając szansy na obronę Oblakowi. Costa perfekcyjnie zatrzymał Balkoveca, podczas gdy Bruno Fernandes lekkim uderzeniem zmylił Oblaka. Costa był niebywały: przeczytał też Verbicia i już po trzech kolejkach sprawa była jasna: Bernardo Silva posłał bramkarza w drugi róg na 3:0!