Z Turkami nie ma nudy, ale i Turków już nie ma. Holandia odwróciła losy meczu!
Ostatni ćwierćfinał Euro 2024 skojarzył ze sobą dwie reprezentacje, które już zdążyły uciszyć swoich krytyków i już pokazały, że potrafią zagrać jakościowy, cieszący kibiców futbol. Ich występy w poprzedniej fazie rozbudziły apetyty i wiarę w obu narodach, a widzom neutralnym dały nadzieję na lepsze widowisko niż w wykonaniu nominalnie najsilniejszych drużyn.
Śledź na żywo mecz Holandia – Turcja z Flashscore!
Holendrzy chcieli zacząć mocno, nie tym razem
Zdecydowanie lepsze wejście w mecz można było przypisać Holendrom, którzy już po kilku minutach mieli pierwsze sytuacje w szesnastce Turków. Celownik Depaya pozostaje jednak koszmarnie rozregulowany. Próba utrzymania naporu na teoretycznie słabszych rywali mogła jednak skończyć się zagrożeniem, ponieważ zawodnicy trenera Montelli długimi piłkami próbowali obsłużyć swoich atakujących. Pogodzeni z mniejszym posiadaniem piłki, Turcy pracowali również na stałe fragmenty, które przyniosły przecież oba gole przeciwko Austrii. Bez Demirala na boisku nie miał kto przecinać kolejnych wrzutek z narożnika.
Przed upływem drugiego kwadransa Oranje zwolnili, próbując budować precyzyjniejszy atak pozycyjny. To był poważny błąd – widząc więcej miejsca i korzystając ze spadku tempa Turcy ruszyli na Holandię i przenieśli ciężar gry na połowę rywali. Minęło pół godziny, gdy czwarty rzut rożny udało się zamienić na bramkę otwierającą wynik. Po rozegraniu piłki do wrzutki skoczył Akaydin i wymazał złe wrażenie po golu samobójczym z fazy grupowej! Nie tylko udało się utrzymać przewagę do przerwy, ale i Turcy urośli optycznie, utrzymując kontrolę.
Imponujący powrót Holandii w końcówce
Ronald Koeman nie zamierzał czekać dłużej i zareagował wprowadzeniem Wouta Weghorsta dla podwyższenia ataku. Pierwsze minuty po przerwie stanowczo należały do Holendrów, którzy wciąż nie mogli przebić się przez obronę. Tymczasem po 10 minutach gry do rzutu wolnego z dogodnej pozycji podszedł młody Arda Guler. Trafił w słupek! Niemal równo po 20 minutach drugiej połowy kolejny stały fragment skończył się strzałem instynktownie wyciągniętym przez Verbruggena.
Oranje takich okazji nie mieli, kolejne próby kończyły albo poza obrębem bramki, albo bezpiecznie w rękawicach Gunoka. Mało tego, Van Dijk i Ake mieli już żółte kartki za faule na Yilmazie, którego upilnowanie było dla Holendrów wyzwaniem samym w sobie. Dopiero na 20 minut przed końcem Gunok wybił uderzenie Weghorsta, choć chyba szło poza światło bramki. Odetchnął z ulgą, tymczasem po rożnym piłkę wrzucił Depay, najlepiej wyskoczył do niej De Vrij i bardzo trudnym uderzeniem z kozłem przed bramką pokonał golkipera Turków, dając remis.
W organizmach Holendrów zdawał się nastąpić ogromny wyrzut adrenaliny, bo ruszyli natychmiast do kolejnych ataków. O grze na dogrywkę mowy nie było, a piłkarze znad Bosforu musieli ten moment przetrwać. Nie udało się! Kwadrans przed końcem meczu piłka przekroczyła linię bramkową Turcji. Asystował Dumfries, ale kto ostatni dotknął? Strzał zapisano początkowo Gakpo, choć niemal równo zdawał się dotykać piłki jeden z Turków i faktycznie - Muldur ostatni dotknął piłki, nie Holender.
Podnieść się po dwóch tak potężnych ciosach w kilka minut? Turcy próbowali, a w 85. minucie dwukrotnie uderzali w światło bramki – bez skutku. Raz bronił Verbruggen, raz ratował go kolega z pola. W doliczonym czasie bramkarz Holandii zaimponował refleksem, wybijając przypadkowe uderzenie kolanem Kilicsoya sprzed linii bramkowej. Turcja walczyła do ostatnich sekund, ale heroizm nie dał zwycięstwa. Odpadnięcie z honorem to wciąż odpadnięcie, a szkoda - w tym jednym meczu dogrywka byłaby zasłużoną nagrodą!