Urawa przegrała mecz o 3. miejsce KMŚ. W starciu z Al Ahly padło aż sześć bramek
W pierwszych minutach inicjatywę miała drużyna Urawy, ale szybko okazało się, że to mistrzowie Afryki będą w tym spotkaniu dyktować warunki. Żadnej ze stron w pierwszym kwadransie nie udało się jednak zagrozić bramce przeciwnika.
Sytuacja zmieniła się za to w 19. minucie po nieudanej interwencji Shusaku Nishikawy. Bramkarz Urawy nie poradził sobie z mocnym strzałem z około 30 metrów, a futbolówka po jego interwencji odbiła się do góry i lądowała w okolicach linii bramkowej. Zanim jednak złapała kontakt z murawą, do bramki wbił ją Yasser Ibrahim, który wyprowadził egipski zespół na prowadzenie.
Sześć minut później doszło do jeszcze poważniejszego błędu defensywy Japończyków, którzy przy wyprowadzaniu piłki z własnego pola karnego podarowali ją przeciwnikom. W efekcie sam na sam z bramkarzem stanął Percy Tau, który mocnym strzałem podwyższył prowadzenie swojego zespołu do 2:0.
W ostatnich minutach pierwszej połowy podopieczni Skorży zaczęli grać nieco odważniej i to oni byli w ataku pozycyjnym. Mimo zdecydowanej przewagi Al Ahly, japońskiej drużynie udało się zmniejszyć straty jeszcze przed przerwą. Jose Kante wykorzystał nieudane wybicie defensorów Egipcjan i strzałem zewnętrzną częścią stopy zdobył bramkę w swoim ostatnim spotkaniu w karierze. Gwinejczyk, który w przeszłości biegał po boiskach Ekstraklasy, już wcześniej zapowiedział zakończenie kariery po Klubowych Mistrzostwach Świata.
Druga połowa rozpoczęła się dość sensacyjnie, ponieważ po bardzo ładnej akcji w świetnej sytuacji znalazł się wprowadzony na boisko przez Skorżę Holender Bryan Linssen. Uderzył jednak obok słupka i nie dał rady doprowadzić do wyrównania. Chwilę później wygrał jednak pojedynek w powietrzu z obrońcą rywali i strzelił w rękę jednego z defensorów. Sędzia nie wskazała na jedenasty metr, ale po obejrzeniu sytuacji na monitorze zdecydowała się podyktować rzut karny.
Do piłki podszedł Alexander Scholz i pewnym strzałem w sam środek bramki dał Japończykom remis 2:2.
Taki stan rzeczy trwał jednak tylko sześć minut, bo po upływie godziny gry o strzał z krawędzi pola karnego pokusił się Ali Maaloul, jednak po jego uderzeniu piłka odbiła się od Yoshio Koizmiego, po czym zupełnie zmieniła kierunek lotu i zaskoczyła japońskiego bramkarza. Wpadła do siatki i ponownie dała prowadzenie mistrzom Afryki.
W 75. minucie sam Maaloul mógł nieco uspokoić kibiców Al Ahly i powiększyć przewagę swojego zespołu, ponieważ podszedł do piłki ustawionej na jedenastym metrze. Rzut karny został przyznany po faulu Takuyo Ogiwary, który ciągnął przeciwnika w swojej szesnastce. Tunezyjczyk strzelił jednak bardzo słabo, a Nishikawa odkupił część swoich win obroną karnego.
Rewanż nastąpił jednak w ostatniej doliczonej minucie gry. Maaloul dopiął swego i trafił do siatki, a przy okazji zdobył najpiękniejszą bramkę tego spotkania. Cudownym uderzeniem z rzutu wolnego w samo okienko ustalił wynik na 4:2 i to Al Ahly może cieszyć się z trzeciego miejsca w Klubowych Mistrzostwach Świata.
W finale jeszcze dziś zagrają Manchester City i brazylijskie Fluminense.