Podłamani stratą bezpośredniego awansu w ostatnim meczu sezonu regularnego, kibice Arki w długi weekend nie wypełnili już stadionu równie szczelnie. W półfinale barażu o Ekstraklasę z Odrą Opole widać było również brak pewności drużyny, która ostatnie kolejki będzie bardzo źle wspominać.
Cofnięta Odra zdołała strzelić
Nisko ustawiona Odra przyjechała na Stadion GOSiR z olbrzymią determinacją przetrwania, na dłuższy czas zapominając chociażby o wyjściu z własnej połowy. Jeśli piłka przekraczała linię środkową, to głównie podczas jej rozgrywania przez gdynian, uporczywie szukających pierwszej bramki. Prawie wszystkie akcje kończyły się jednak niecelnymi uderzeniami.
Gdy minęło pół godziny i Odra nie miała choćby jednej akcji na koncie, przyjezdni dostali prezent w postaci rzutu wolnego. Dystans zbyt duży na uderzenie bezpośrednie, ale wrzutka Borjy Galana znalazła Jiriego Pirocha na prawym skrzydle, a ten z bardzo ostrego kąta wcisnął piłkę.
Decydujące ciosy Arki do szatni
Jeden strzał, jeden gol. Wyglądało na to, jakby piłkarze i kibice Śledzi przeżywali na nowo koszmar ostatnich dni, a niemoc w tej sytuacji była porażająca. Po chwili na dojście do siebie Arkowcy ruszyli jednak z impetem i jeszcze przed przerwą mieli prowadzenie.
Najpierw, w 41. minucie, do piłki wybitej przed bramkę doskoczył instynktownie Wojciech Borecki, a jego strzał okazał się nie do zatrzymania. Chwilę później Gaprindashvili zza prawej linii pola karnego posłał piłkę idealnie na głowę wyskakującego Karola Czubaka, który umieścił ją w okienku.
Samobój Szreka odebrał kontakt, Kobacki dobił
Spadający z barków ciężar był prawie namacalny i wkrótce po powrocie z szatni oglądaliśmy już bardziej otwartą grę. Zawodnicy trenera Łobodzińskiego kontrolowali grę, Odra musiała szukać wyrównania, ale przewagi w grze piłką nie wynikało dla nich nic pożytecznego. Przeciwnie, po kwadransie drugiej części szybki odbiór i rajd Gaprindashviliego dał trzeciego gola Arce. Tym razem na drodze piłki stanęła noga Jakuba Szreka. Chciał ratować defensywę wybiciem, ale wpakował piłkę do swojej bramki.
Opolanie próbowali co prawda szukać ratunku, ale ich ataki były wyraźnie zbyt nerwowe, a jednym z nich napytali sobie dodatkowej biedy. Nieudana próba ataku i pressing Kobackiego wymusiły fatalny błąd przy próbie wycofania piłki, po którym ofensor wyszedł sam na sam z biegnącym do piłki turem Haluchem. 22-latek minął bramkarza i dobiegł z piłką do pustej bramki.
Do końca po tym golu zostało raptem siedem minut, więc o odrobieniu strat nie było mowy. Na otarcie łez w ostatnich sekundach Piroch skompletował dublet, ale droga powrotna do Opola do wesołych nie będzie należeć.
Decydujący, ostatni w sezonie mecz o grę w PKO BP Ekstraklasie 2024/25 odbędzie się w najbliższą niedzielę. 2 czerwca o 18:00 na Stadionie GOSiR w Gdyni zobaczymy finałowy mecz barażowy pomiędzy Arką Gdynia a Motorem Lublin. Podsumowanie półfinału Motor-Górnik znajduje się tutaj.