Koniec fenomenu? Odra Opole straciła całą przewagę po trzeciej porażce z rzędu
Przed sezonem niewielu typowało Odrę jako faworyta do walki o triumf w Fortuna 1 Lidze. Co prawda w Opolu budują jednocześnie drużynę i stadion, ale mało kto mógł oczekiwać, że po 12 meczach opolanie będą mieli tylko jedną porażkę i usadowią się na czele tabeli, po drodze lejąc Wisłę Kraków, Miedź, Arkę czy Niecieczę. A oni wszystko to zrobili w niezłym stylu.
Jeszcze pod koniec października mieli wygodne pięć punktów przewagi nad Miedzią i najmniej straconych goli w lidze (tylko siedem). Później jednak maszyna do punktowania się zacięła: 0:2 na wyjeździe z Motorem Lublin, 0:3 u siebie z Górnikiem Łęczna, a wczoraj kolejne 0:2, tym razem z Wisłą Płock. W ciągu trzech meczów Niebiesko-Czerwoni stracili tyle samo goli, co przez trzy poprzednie miesiące, nie strzelając nic.
Po wczorajszej porażce Odra może już dziś stracić pierwsze miejsce w tabeli, które piastowała po dziewięciu z 14 dotychczasowych kolejek. Warunek? GKS Tychy musi wygrać z GKS-em Katowice (derby już o 12:40) lub Arka Gdynia musi zapunktować z Zagłębiem Sosnowiec (start o 18:00). Bardziej niż strata pozycji – co już w tym sezonie się Odrze zdarzało – martwi kompletna niemoc strzelecka.
Po słabym meczu z Motorem i bolesnej lekcji od Łęcznej wczorajszy mecz wcale nie zwiastował kolejnej porażki, przynajmniej w pierwszej połowie. Zaczął się od potężnego strzału Dina Suli w słupek w 5. minucie. Przed upływem 30 minut drugi słupek obił z dystansu Wojciech Kamiński i dopiero po tych dwóch widowiskowych okazjach gospodarze z Płocka zdołali wyjść na prowadzenie po sytuacyjnym uderzeniu Dawida Kocyły. Kamiński miał jeszcze przed przerwą drugą szansę z dystansu, ponownie niecelną.
Po zmianie stron z Odry zeszło już powietrze i pograżył ją dobity przez Chrupałłę rzut karny, ale zawodnicy trenera Adama Noconia mogą jeszcze wrócić do gry o najwyższe cele. Tyle że już nie z tak komfortowej pozycji, jaką mieli do niedawna.