Szalona końcówka w Krakowie, Wisła wygrywa w setnej minucie
Po miesiącu bez ligowego zwycięstwa i spadku do środka tabeli cierpliwość nawet najbardziej wyrozumiałych kibiców Wisły Kraków zaczynała się kończyć. Pod każdym wpisem prezesa Jarosława Królewskiego widać od tygodni apele o zmianę trenera, ale ten ufa Radosławowi Sobolewskiemu i jego wizji.
Sobotni mecz z GKS-em Katowice przy Reymonta wydawał się szybko potwierdzić słuszność tej wiary. Biała Gwiazda już w 3. minucie objęła prowadzenie, ku uciesze aż 15 tys. widzów. Szymon Sobczak szczęśliwie odbił długą piłkę plecami, a ta spadła pod nogi Goku Romana, a ten z krawędzi pola karnego posłał piłkę do bramki przy słupku.
Choć celniej strzelali katowiczanie, Wisła utrzymała prowadzenie do przerwy. Wystarczył jednak jeden – za to kardynalny – błąd, by szybka akcja GieKSy spod własnej bramki pozwoliła rywalom wyrównać. Uryga w zasadzie oddał piłkę Sebastianowi Bergierowi, a ten strzelił pomimo interwencji Ratona w bramce.
Minęło ledwie sześć minut, a przyjezdni z Górnego Śląska już prowadzili. Tym razem dośrodkowanie z prawego skrzydła od Adriana Błąda dotarło do Mateusza Maka, a ten z bliska wetknął futbolówkę obok Alvaro Ratona. Po niewiele ponad godzinie zanosiło się na kolejne rozczarowanie krakowian, którzy ostatnie pół godziny spędzili na biciu głową w mur w poszukiwaniu wyrównania.
Tak się przynajmniej wydawało, ponieważ w doliczonym czasie (aż 11 minut) Alan Uryga zrehabilitował się za błąd. Jego długa prostopadła piłka znalazła Jarocha w polu karnym. Ten nie znalazł sobie dobrej pozycji, więc oddał futbolówkę Patrykowi Gogółowi, a ten idealnie wycelował.
To była już 97. minuta, ale emocje jeszcze się nie skończyły. Szybkie wyjście Wisły w 100. minucie pozwoliło Szymonowi Sobczakowi wrzucić piłkę na głowę Baeny, a ten nie mógł tego uderzyć lepiej. Z ok. 12 metrów głową musiał trafić w okienko i zrobił właśnie to!
Zwycięstwo, pierwsze od miesiąca, oznacza powrót Białej Gwiazdy na jedno z miejsc barażowych, za plecami liderów Fortuna 1 Ligi. GKS Katowice może pluć sobie w brodę, ponieważ mógł wspiąć się do górnej połówki tabeli, a utkwił na dole z 20 punktami.