Piast popłynął w Krakowie, a Wisła Kraków płynie do Warszawy!
Po weekendowej porażce Wisły z Chrobrym kibice Białej Gwiazdy mieli wszelkie prawo obawiać się meczu z Piastem Gliwice. Ten, choć rozgrywa koszmarną wiosnę w lidze, to w ćwierćfinale Pucharu Polski rozjechał Raków Częstochowa i nie można było go lekceważyć.
Sprawdź komplet statystyk meczu Wisła-Piast
Strzelanie od pierwszej minuty
Drużyna z Reymonta do półfinału Pucharu Polski weszła w bardzo kontrowersyjnych okolicznościach, a najlepszy strzelec Wisły – Angel Rodado – wypadł ze składu z kontuzją. To właśnie Hiszpan zapewnił dogrywkę w meczu ćwierćfinałowym z Widzewem, a w ostatniej minucie tamtego spotkania awans zapewnił Szymon Sobczak. I ten właśnie Sobczak potrzebował w środę niecałej minuty, by dać prowadzenie gospodarzom w Krakowie. Po rozegraniu rzutu rożnego głową przed bramkę zgrywał Szot, a Sobczak trącił futbolówkę do bramki, wprawiając w euforię ponad 30 tys. kibiców.
Szybki pierwszy cios i bardzo szybka gra Wisły w kolejnych minutach wyglądały na zaskoczenie dla zawodników Piasta, którzy dopiero po kilku minutach złapali oddech i zdołali ruszyć pod bramkę. Ponieważ jednak obrona i pomoc były ustawione nisko, kontry przy szybko wracającej Wiśle nie przyniosły nic więcej niż niecelne uderzenie Dziczka zza pola karnego.
Na więcej fani Piastunek musieli poczekać do połowy pierwszej odsłony, gdy gliwiczanie zamknęli Białą Gwiazdę pod jej polem karnym, a Pyrka mógł wcisnąć piłkę pod poprzeczkę, czemu zapobiegł wybiciem Raton. Tak rozpoczął się okres zdecydowanej przewagi zespołu z Ekstraklasy i wydawało się, że Piast jest w stanie coś z tego zrobić. Padł jeszcze jeden celny strzał, tyle że wprost w rękawice Ratona. Gdy krakowianie się oswobodzili, przyjezdni mogli żałować, że nie wykorzystali okresu przewagi lepiej. Kolejna wrzutka podwoiła prowadzenie Białej Gwiazdy, gdy piłka trafiła pod nogi zamykającego akcję na lewym krańcu szesnastki Jesusa Alfaro. Potężnym kopnięciem nie dał szansy Plachowi.
Piast zaczął odrabiać, ale nie skończył
To był ostatni ważny akcent pierwszej połowy, która bliżej przerwy zmieniła się w walkę bliżej środka pola. Po zmianie stron trener Vuković natychmiast posłał Mokwę i Szczepańskiego na boisko, a nastawienie gliwiczan było wyraźnie bardziej agresywne. I choć wiślacy również nie zamierzali skupiać się na obronie, to Piast szybko zrealizował pierwszy cel: gola kontaktowego po wrzutce z narożnika zdobył świetnym uderzeniem Ariel Mosór.
Chwilę później gospodarze mogli przywrócić różnicę dwóch bramek, ale Goku wychodzący sam na sam ze swojej połowy dał się dogonić Dziczkowi. Hiszpan zszedł z boiska moment później, zmieniony przez Dejviego Bregu. Albańczyk zapisał się żółtą kartką nim Wisła odzyskała kontrolę nad grą, a Frantisek Plach ratował przyjezdnych doskonałą interwencją niewiele ponad kwadrans przed końcem.
Krakowianie pracowali w destrukcji, chwilami ustępując Piastowi drużynowo, ale wytrwale asekurując się nawzajem. Każda upływająca minuta sprzyjała Białej Gwieździe, zwiększając presję na piłkarzach Piasta. Niestrudzony Ameyaw coraz rzadziej był w stanie wprowadzić piłkę w ostatnią tercję, dlatego tuż przed końcem Szczepański zdecydował się na strzał z dystansu, który minimalnie minął bramkę. Już po 90. minucie Czerwiński skiksował przy pressingu Wisły i to musiał być trzeci gol… ale nie był, gospodarze zmarnowali okazję i mecz do końca pozostawał na styku. Emocje wzmagały stałe fragmenty Piasta pod koniec doliczonego czasu, ale to Kraków w środę świętował!