Zasłużony awans Cracovii, Miedziowi bez atutów w Pucharze Polski
Przed czwartkowym przyjazdem do Krakowa Zagłębie Lubin zapowiadało wyjazd po awans. Przy Kałuży Miedziowym idzie co najwyżej w kratkę, ale na pewno mieli o co walczyć po ostatniej porażce w Krakowie, zresztą również po przegranej u siebie z Radomiakiem w ostatniej kolejce ligi. Liga ligą, ale Puchar Polski rządzi się swoimi prawami. Brzmi jak banał? Trudno jednak inaczej wyjaśnić, że naprawdę solidna i poukładana drużyna Zagłębia Waldemara Fornalika nie jest w stanie oddać celnego strzału przez ponad 90 minut.
Mając losy meczu w nogach, lubinianie okazali się kompletnie bezradni i tylko nieskuteczność Cracovii w ataku (to akurat fani Pasów znają z ligi aż za dobrze) prawie do końca utrzymywała nadzieje przyjezdnych na awans. Gospodarzom co prawda strzelanie goli nie szło w czwartkowym meczu, za to gra mogła się podobać.
Od pierwszych minut to Pasy dominowały i kolejne próby tylko cudem nie wpadały do bramki. Tuż przed kwadransem gry Dioudis końcem nogi zablokował piłkę, a na sekundy przed zejściem do szatni sparował efektowne uderzenie Bochnaka nad poprzeczkę.
Grecki golkiper miał sporo pracy w Krakowie i mógłby zostać bohaterem spotkania, gdyby nie koniec 84. minuty. Wtedy z lewego skrzydła do środka zbiegł Kacper Śmiglewski i huknął zza pola karnego na bramkę. Uderzenie podbił niechcący nogą Michał Nalepa, a oszukany Dioudis był bez szans.
Dla 18-letniego Śmiglewskiego to pierwszy oficjalny gol w seniorskiej drużynie Cracovii, za to w pełni zasłużony. Dzisiejszy zmiennik Patryka Makucha już wcześniejszymi wejściami sygnalizował, że ma głód strzelania bramek. Dowodził tego zresztą w meczach reprezentacji U19, w których tylko w październiku zaliczył dwa gole i tyleż asyst. Pierwsza bramka dla Pasów zapewniła jego drużynie awans do 1/8 finału Pucharu Polski – będzie miał co wspominać!