Reklama
Reklama
Reklama
Więcej
Reklama
Reklama
Reklama

Remontada hiszpańskich piłkarzy na wagę olimpijskiego finału

Juanlu świętuje z Fermínem, swoim asystentem, zwycięskiego gola dla Hiszpanii.
Juanlu świętuje z Fermínem, swoim asystentem, zwycięskiego gola dla Hiszpanii.AFP
Hiszpania po raz kolejny będzie walczyć - podobnie jak w Tokio 2020 - o złoto olimpijskie w piłce nożnej. W poniedziałek pokonała Maroko, choć rywale prowadzili po golu Rahimiego z rzutu karnego.

Hiszpania rozpoczęła mecz półfinałowy od kontroli gry, aby ostudzić nastroje 50 tys. Marokańczyków obecnych na Velodrome w Marsylii i zmniejszyć intensywność 11 graczy, którzy kąsali jak głodne medali lwy Atlasu w poszukiwaniu swojego pierwszego w historii finału. Plan był taki sam jak zawsze: tworzyć poprzez posiadanie piłki i próbować wyrządzić szkody między liniami, unikając jednocześnie szybkich kontrataków ze strony północnoafrykańczyków.

Pierwsze zagrożenie dla drużyny Santiego Denii zostało nieumyślnie zażegnane. Sędzia, Uzbek Tantashev, który wyraźnie zaczął działać Hiszpanom na nerwy, zdarzył się z Pubillem i uszkodził sobie kostkę. Wystarczająco, by uniemożliwić mu kontynuowanie gry.

Po wznowieniu gry przez czwartego sędziego, Glenna Nyberga, to Fermín był bliski otwarcia wyniku strzałem z dystansu. Munir świetnie wybronił rzut rożny. Nie był jedynym urodzonym w Hiszpanii, który grał dla ekipy kraju swoich przodków. Byli też Capi, urodzony w Madrycie Achraf Hakimi, czy Katalończyk Ilias Akhomach. Nawet Ez Abde, mieszkający na Półwyspie Apenińskim od siódmego roku życia, który pewnego razu zdecydował się bronić barw La Rojy. Luis Enrique nie powołał go jednak...

Rzut karny, którego można było uniknąć

Dodatkowa motywacja pomogła Marokańczykom otrząsnąć się z hiszpańskiej presji i dostać się do bramki Arnau Tenasa. W jednym z dość rzadkich ataków, błąd Pablo Barriosa przy wybiciu piłki w pole karne i uderzeniu w nogę Richardsona skutkował rzutem karnym. Rahimi, za zgodą Hakimiego, wykorzystał rzut karny i dał 1:0.

Álex Baena, w jednym ze swoich nielicznych występów, trafił w słupek po złym wybiciu Munira, ale do przerwy Hiszpanie mieli swoje chyba najgorsze momenty na igrzyskach.

Fermín, zagraj to jeszcze raz...

Hiszpański trener zmienił ustawienie na drugą połowę, przesuwając Sergio Gomeza na prawą stronę i zostawiając Barriosa samego w środku pola, aby uwolnić Baenę. Tym, który ciągnął wózek, podobnie jak w ćwierćfinale, był ponownie Fermín Lopez. Zawodnik Barcelony, mistrz Europy, pojawił się w polu karnym, odebrał piłkę El Ouahdiemu i oddał niski strzał lewą nogą, którego Munir nie był w stanie sięgnąć. Wspaniały gol urodzonego w Huelvie zawodnika i nieco mniejsze nerwy przy wyniku 1:1. 

...i zostaw to Juanlu

Jako że piłka nożna to stan umysłu, sytuacja odwróciła się wraz z wyrównaniem. Miguel Gutiérrez popełnił błąd, który prawie drogo go kosztował. Richardson spudłował, podobnie jak niedługo później Ben Seghir. Marokańczycy, dzięki kolejnym atakom i presji z trybun, ożywili się i zaczęli zagrażać bramce Arnaua Tenasa.

Potem gra toczyła się od bramki do bramki. Na szczęście dla Hiszpanii, Fermín wciąż był na boisku. Dzięki swojej jakości wymyślił asystę, która pozostawiła Juanlu otwartą drogę, aby zdobyć bramkę. Sevillista nie zastanawiał się dwa razy i strzelił z całego serca na 2:1.

Nie obyło się bez cierpienia w ostatnich chwilach, ale La Roja trzymała się stoicko i będzie w finale Igrzysk Olimpijskich.

Wil jij jouw toestemming voor het tonen van reclames voor weddenschappen intrekken?
Ja, verander instellingen