Urawa Skorży dalej od czołówki, wciąż ma poważny problem z ofensywą
W sobotnim wyjazdowym meczu Urawy z Albireksem Niigata tylko sektor przyjezdnych był imponujący. W podróż wybrało się aż pięć tysięcy kibiców, którym Czerwoni nie odpłacili wielkim widowiskiem. Co prawda udało im się objąć prowadzenie w 38. minucie, ale dopiero po rzucie karnym, pewnie wykorzystanym przez Alexandra Scholza.
Pomimo wymiany całej formacji pomocy i ataku, nic więcej w tym meczu zawodnikom Urawy nie udało się strzelić. Jedna ze zmian – zdjęcie Tomoakiego Okubo – była wymuszona kontuzją i miała wyraźny wpływ na jakość gry przyjezdnych z Urawy. Trudno to jednak uznać za usprawiedliwienie dla stracenia bramki w 81. minucie czy oddanie tylko jednego celnego strzału (poza karnym) przez cały mecz.
Remis w Niigacie to problem sam w sobie – ligowe podium ucieka, a Red Diamonds zamiast dogonić Nagoyę Grampus, dali się wyprzedzić Cerezo Osaka. Co prawda już na osiem kolejek przed końcem sezonu J1 League udało się zebrać 45 punktów – tyle samo, ile w zeszłym sezonie – ale oczekiwania w Urawie są znacznie wyższe.
Podział punktów obrazuje znacznie większy kłopot, jakim jest słabość ofensywna Urawy. Przez dwa ostatnie miesiące nie udało się strzelić więcej niż jednego gola na mecz, a żaden z czołowych klubów nie ma równie niskiego dorobku bramkowego (31 goli w 26 meczach). I choć w sierpniu oznaczało to dwie wygrane 1:0, to od początku roku tylko sześciokrotnie udało się strzelić jakimkolwiek rywalom trzy gole lub więcej – nigdy klubom o porównywalnym potencjale.
Z problemów pod bramką zdają sobie sprawę i piłkarze, i trener Maciej Skorża. Podczas sobotniej konferencji prasowej szkoleniowiec przyznał: "Nasz problem dziś to niezdolność do stworzenia wielu sytuacji w polu karnym rywali".