Barcelona wycenia 17-letniego Bernala na prawie 500 milionów euro. Nowa umowa nastolatka
Urodzony w Barcelonie Bernal zadebiutował w podstawowym składzie w meczu otwarcia sezonu ligowego, w którym zdołał rozegrać zaledwie trzy spotkania. Pod koniec sierpnia w meczu z Rayo Vallecano zerwał więzadło krzyżowe przednie i musiał poddać się operacji, po której prawdopodobnie opuści resztę sezonu.
"Do czasu niefortunnej kontuzji był sensacją inauguracji sezonu. Klub wierzy, że jest on wspaniałą inwestycją na przyszłość i to przekonanie znajduje odzwierciedlenie w dzisiejszym nowym kontrakcie" - powiedzieli przedstawiciele Barcelony. Podwyższono w nim również warunki płacowe zawodnika.
Bernal, nazywany "nowym Busquetsem" (podobnie jak on ma około 190 centymetrów wzrostu i nosi numer 28), to bez wątpienia wielki talent. Kolejny produkt słynnej akademii młodzieżowej klubu. Ale takie pieniądze? To tylko strategia dość typowa dla hiszpańskich klubów, gdzie klauzula odejścia jest wręcz obowiązkowa dla każdego zawodnika. A Barcelona i Real Madryt pod tym względem znajdują się w swojej własnej lidze.
Obecne 500 milionów euro za Bernala to zupełnie normalna kwota, a według danych opublikowanych w lipcu, ledwo wystarczyłoby, aby wprowadzić go do elitarnej 20. Ansu Fati, który spędził ostatni sezon na wypożyczeniu w Brighton, a teraz zasiada wśród zmienników w Barcy (po kontuzji), w 2021 roku w wieku 18 lat miał klauzulę odejścia wynoszącą miliard euro...
Właściwie za co ta kwota? Jeśli zainteresowany ją zapłaci, może omówić transfer bezpośrednio z zawodnikiem, a jego pracodawcę spokojnie pominąć. Duże hiszpańskie kluby celowo ustalają wygórowane kwoty, aby zniechęcić potencjalnych chętnych. Zostało to zapoczątkowane transferem Neymara do PSG, kiedy katarscy szejkowie zapłacili Barcelonie za niego wciąż rekordową kwotę 222 milionów euro.
Dlatego też klauzula odejścia Bernala została ustalona na ponad dwukrotnie wyższą kwotę...