Cadiz pokonuje Real Valladolid i jest bliżej utrzymania. Piękne trafienie Bongondy
Na Estadio Nuevo Mirandilla spotkały się dwie drużyny, które desperacko bronią się przed spadkiem z LaLiga. Przed tym meczem ich sytuacja w tabeli była niemal identyczna. Obie miały po 36. punktów, jednak ze względu na lepszy bilans bramkowy Cadiz znajdował się na 16. miejscu, a Real Valladolid o jedną pozycję niżej. Były to jednocześnie dwie ostatnie "bezpieczne" lokaty.
Co ciekawe, drużynę z Kadyksu próbuje utrzymać Sergio Gonzalez - trener, który wcześniej prowadził zespół Realu przez niemal cztery sezony.
Na boisku nie było jednak żadnych sentymentów. Od pierwszego gwizdka sędziego Jose Luisa Munuera Montero było gorąco i dokładnie tak, jak to zwykle bywa w spotkaniach, których stawką może być pozostanie w najwyższej klasie rozgrywkowej.
Obie ekipy były bardzo aktywne, gdyż każda z nich liczyła na zdobycie kompletu punktów. Jednak sama gra była dość szarpana, a poczynania w ofensywie - chaotyczne. Dodatkowo na boisku bywało dość ostro, gdyż piłkarze próbowali za wszelką cenę zniechęcić rywali i przejąć inicjatywę. W ciągu pierwszych 30 minut kibice z pewnością mieli prawo narzekać na ból uszu, gdyż sędzia sięgał po gwizdek co kilkanaście sekund.
Przełom mógł nastąpić w 34. minucie, kiedy Chris Ramos został sfaulowany w polu karnym Realu Valladolid, a po analizie VAR arbiter podyktował jedenastkę. Do piłki podszedł doświadczony Ruben Alcaraz, ale piłka po jego mocnym strzale odbiła się od poprzeczki i wróciła na boisko. Jeszcze przed przerwą doskonałą sytuację zmarnował Theo Bongonda, który posłał piłkę obok lewego słupka bramki Jordiego Masipa.
Bongonda z golem kolejki?
Na początku drugiej odsłony spotkania obraz gry zmienił się całkowicie. Wcześniej lepsze okazje stworzyli sobie gracze Cadiz, ale od tego momentu przeważali piłkarze Los Pucelanos. Aktywny był szczególnie Sergio Leon, który szukał okazji do zdobycia bramki, ale brakowało mu precyzji. Sporo chęci do gry wykazywał także Lucas Olaza regularnie posyłający dośrodkowania w pole karne przeciwników.
W grze zawodników obu drużyn nadal było sporo agresji, o co wyraźne pretensje miał Paulo Pezzolano. Urugwajski trener gości uspokoił się dopiero po zwróceniu uwagi przez sędziego. Jednak chwilę później żółtą kartką za protesty został ukarany rezerwowy Roque Mesa.
Kibice Cadizu mieli więc prawo do narzekań, ale ich cierpliwość została wynagrodzona w ostatniej fazie meczu, której bohaterem był Bongonda.
W 70. minucie spotkania Kongijczyk popisał się pięknym strzałem sprzed pola karnego. Po piekielnie mocnym uderzeniu piłka odbiła się jeszcze od poprzeczki, ale tym razem wpadła do siatki. Kilka minut później 27-latek podwyższył prowadzenie swojego zespołu, skutecznie wykonując rzut karny podyktowany po faulu Javiera Sancheza.
Po tym trafieniu piłkarzom Realu puściły nerwy. W 81. minucie za dość brutalne przewinienie czerwoną kartką został ukarany Martin Hongla. Po chwili przy ławkach rezerwowych doszło do przepychanek, ale na szczęście sędzia szybko opanował sytuację.
Ostatecznie wynik nie uległ już zmianie i to zawodnicy Sergio Gonzaleza sięgnęli po trzy punkty, które mogą okazać się kluczowe w walce o utrzymanie. Trzeba jednak pamiętać, że to dopiero pierwszy mecz 35. kolejki, a drużyny z niższych miejsc rozegrają swoje spotkania w sobotę i niedzielę. Można jednak być pewnym, że pomimo zwycięstwa FC Barcelony emocji w LaLiga nie zabraknie do samego końca.