Dublet Lewandowskiego daje zwycięstwo Barcelonie na otwarcie sezonu LaLigi
Wprawdzie Barcelona wygrała trzy z czterech ostatnich wyjazdowych meczów na Estadio Mestalla, ale sobotni hit LaLigi pomiędzy Valencią a Dumą Katalonii mógł budzić niepokój wśród fanów drużyny przyjezdnej. Barca poniosła przecież srogą porażkę z Monaco kilka dni temu i wynik pierwszego ligowego meczu pod wodzą Hansiego Flicka pozostawał zagadką.
Sprawdź komplet statystyk meczu Valencia - Barcelona
Gol do szatni
Inauguracyjne fragmenty nie dostarczały jasnych odpowiedzi: Katalończycy dominowali w grze piłką, ale Valencia była na to doskonale przygotowana, kompaktowo broniąc się i czekając na możliwość wyprowadzenia swojego ciosu. Na czekaniu upłynęła im niemal cała pierwsza połowa, ponieważ Blaugrana trzymała kontrolę nad przebiegiem gry i rzadko pozwalała na skuteczne wyjścia rywali.
Sytuacja zmieniła się w 44. minucie, gdy pierwsza groźna sytuacja Valencii skończyła się celnym strzałem. Sędzia liniowy wskazał co prawda na spalonego i Hugo Duro nawet nie zdążył ucieszyć się golem, ale VAR zainterweniował i zmienił decyzję – ofsajdu nie było! Bramkę uznano już w 45. minucie i to mógł być klasyczny gol do szatni, tyle że przerwy wydłużyły grę o 5 minut i przyjezdni zdążyli odpowiedzieć. W ostatnich sekundach Lamine Yamal znalazł się idealnie z prawej strony pola karnego i dośrodkował, a Robert Lewandowski mimo towarzystwa obrońcy przeciął lot piłki, zaliczając pierwszego gola w sezonie.
I gol po wyjściu z szatni
Część kibiców już udała się na przerwę i przyjęli sytuację z niedowierzaniem, ale do szatni obie drużyny schodziły z remisem 1:1. Po niej gospodarze znaleźli się w opałach natychmiast, ponieważ Yamal potrzebował 30 sekund na pierwszy atak. Bramka co prawda nie padła, jednak moment później Raphinha padł faulowany w polu karnym i sędzia się nie wahał: jedenastka! Do piłki podszedł Robert Lewandowski i nie chybił. Choć gruziński golkiper dobrze wyczuł kierunek, to siła i wysokość uderzenia nie pozwoliły obronić.
W doliczonym czasie Marc Casado powinien był podwyższyć prowadzenie na 3:1, ale na wprost bramki nie trafił dobrze w piłkę i aż sam złapał się za głowę. Pierwszy test drużyny prowadzonej przez Hansiego Flicka nie wypadł optymalnie, piłkarską maszynę w stolicy Katalonii trzeba jeszcze solidnie dostroić, ale prawie prze cały mecz rywale pozostawali tłem i byli zdani na to, co zaprezentuje Barcelona.