Eksperci z Hiszpanii: Wojciech Szczęsny będzie musiał walczyć o miejsce w składzie
Hiszpańscy komentatorzy przypominają, że wychowanek Agrykoli Warszawa zjawia się w stolicy Katalonii 35 lat po sensacyjnym remisie "Barcy" na Camp Nou z warszawską Legią (1:1). W bramce polskiego zespołu, który zaskoczył wówczas Katalończyków w spotkaniu Pucharu Zdobywców Pucharów, stał Maciej Szczęsny, ojciec Wojciecha.
Sergi Font Diaz z dziennika "ABC" nie ma wątpliwości, że Szczęsny jest dziś klasą sam dla siebie i na tyle szanowanym przez władze Barcelony zawodnikiem, że nie zastanawiały się one długo nad sprowadzeniem Polaka po ubiegłotygodniowej kontuzji bramkarza Marca-Andre ter Stegena.
"To Szczęsny był głównym pretendentem do bramki Barcelony i właściwie jedynym kandydatem. Nikt inny tak naprawdę się nie liczył. W sytuacji, gdyby odrzucił on propozycję +Barcy+, kierownictwo klubu nie szukałaby desperacko zastępcy ter Stegena, ale czekało do grudnia z zakontraktowaniem nowego golkipera" – powiedział PAP Font Diaz.
Podkreślił jednak, że nikt nie zapewni Szczęsnemu miejsca w podstawowym składzie, jeśli on sam go sobie nie wywalczy.
"Trener Hansi Flick ma duże zaufanie do Inakiego Peni. Stąd władze +Barcy+ kierowały się zasadą: albo podpisujemy kontrakt ze Szczęsnym teraz, albo czekamy kilka miesięcy" – dodał dziennikarz madryckiego "ABC".
Odrzuca on krążącą w hiszpańskiej opinii publicznej pogłoskę, że trener "Dumy Katalonii" kierował się chęcią sprowadzenia do stolicy Katalonii Szczęsnego ze względu na polskiego napastnika tego zespołu – Roberta Lewandowskiego.
"Robert jest zawodowcem i nie potrzebuje u swego boku przyjaciół, aby grać jeszcze lepiej. Być może zwiększyłby swoją skuteczność, gdyby miał obok siebie kogoś, z kim dobrze rozumie się w ofensywie, ale nie bramkarza" – podsumował Font Diaz.
Z kolei Francisco Martinez z dziennika "La Razon" przyznał, że pojawienie się Szczęsnego na Camp Nou może poprawić samopoczucie "Lewego" w Barcelonie, ale raczej nie wpłynie na dyspozycję Polaka, na którą – jego zdaniem – od początku sezonu ani on sam, ani klub nie mogą narzekać.
Madrycki komentator w rozmowie z PAP przyznał, że fakt odpoczywania przez Szczęsnego przez dwa miesiące na krótkiej emeryturze nie powinien zaszkodzić wysokiej formie, którą polski bramkarz prezentował przed wakacjami.
"Jego wycofanie z futbolu nie zostało spowodowane ani wiekiem, ani spadkiem wydajności. To świetny i doświadczony piłkarz. Powinien jednak pamiętać, że nikt nie zapewni mu miejsca w pierwszym składzie" – podkreślił Martinez.
Hiszpańscy dziennikarze, odnotowując słaby występ rywala Szczęsnego w sobotnim spotkaniu z Osasuną Pampeluną, zakończonym porażką "Barcy" 2:4, spodziewają się, że Inaki Pena będzie walczył o miejsce w bramce z byłym golkiperem Juventusu Turyn i Arsenalu Londyn.
"Spodziewam się, że Flick wciąż będzie wystawiał w wyjściowym składzie Inakiego, a Szczęsny będzie musiał poczekać na swój czas. Dla władz Barcelony konieczne jest teraz posiadanie doświadczonego bramkarza w sytuacji, gdyby Pena nie spisywał się dobrze lub odniósł kontuzję. Dwaj dotychczasowi jego zmiennicy są wciąż bardzo młodzi – Ander Astralaga ma 20 lat, zaś Diego Kochen jest dwa lata młodszy. Stawianie na nich byłoby zbyt ryzykowne" – tłumaczył.
Z kolei dziennikarz barcelońskiego dziennika "Mundo Deportivo" Gabriel Sans Vives dziwi się doniesieniom o rzekomej obietnicy ze strony władz "Barcy" wobec Szczęsnego, że miałby on zostać pierwszym bramkarzem katalońskiej drużyny.
"Zaakceptowanie przez władze Barcelony takiego warunku byłoby zlekceważeniem wychowanka własnej akademii, który zastąpił ter Stegena. Gdyby rzeczywiście Inaki Pena musiał zasiąść ponownie na ławce, byłby to dla niego mocny cios" – powiedział PAP Sans Vives.
Przyznał jednak, że Szczęsny cieszy się poparciem trenera Flicka, dyrektora sportowego Deco, a także trenera bramkarzy Jose Ramona de la Fuente.
"Ta trójka po kontuzji ter Segena szybko ustaliła, że to właśnie Polak jest najwłaściwszym kandydatem" – podsumował kataloński dziennikarz sportowy.
Wszystko wskazuje, że w poniedziałek polski bramkarz, który przebywał w Marbelli i od kilku dni indywidualnie trenował, przyjedzie do Barcelony i po przejściu testów medycznych podpisze kontrakt z jednym z najsłynniejszych klubów piłkarskich świata.