Lewandowski strzela, Barcelona wygrywa – z Deportivo Alaves bez zmian
W tym sezonie nic nie jest łatwe dla Barcelony, o czym doskonale pamiętają świadkowie jej pierwszego meczu z Deportivo Alaves w listopadzie. Samu Omorodion nie tylko dał prowadzenie beniaminkowi w wyjazdowym meczu na Montjuic, ale był nawet w stanie prowadzenie podwoić zanim dublet Roberta Lewandowskiego uratował komplet punktów, wywalczony w niemałych bólach i dyskusyjnym stylu.
Sprawdź przebieg i statystyki meczu Deportivo Alaves-Barcelona
To było w listopadzie, ale przed sobotnim pojedynkiem 20. kolejki LaLigi również można było z niepokojem kierować wzrok na Estadio de Mendizorroza. W końcu Blaugrana już żegna się z Xavim w roli trenera, a Robert Lewandowski w lidze nie strzelił nic od prawie dwóch miesięcy. Trafiał w Copa del Rey, w Superpucharze, ale nie w LaLidze.
Dwa celne strzały, ten Lewandowskiego lepszy
Gdy więc pierwszy kwadrans minął na znanym powszechnie obrazku – z dominacją Barcy w posiadaniu, ale bez jasnych efektów – fani Dumy Katalonii mogli się martwić. Z optycznej przewagi nie wynikały konkretne sytuacje, co przy pressingu Alaves mogło się szybko zemścić. Tym razem jednak pierwsze 45 minut należało do Barcy, a Lewandowski do ostatnich czterech goli w pucharach dołożył 9. bramkę w lidze.
Przewagę udało się uzyskać dzięki sprawnemu wykorzystaniu przewagi korzyści, począwszy od Frenkiego De Jonga. Ten oddał futbolówkę Ilkayowi Gundoganowi, który imponuje oglądem boiska i nie zawiódł: wypatrzył wbiegającego Polaka, ten – z odrobiną szczęścia – przyjął piłkę i podcinką posłał nad wychodzącym bramkarzem.
W połowie połowy przewagę mieli Katalończycy, ale za ciosem nie poszli. Przeciwnie, oddali pole gospodarzom z Kraju Basków, a ci podjęli rękawicę. Najbliżej wyrównania było w 36. minucie, gdy Inaki Pena fantastycznie zatrzymał główkę Jona Guridiego. Kolejne próby – jak ta Omorodiona sprzed przerwy – kończyły się poza światłem bramki.
Moc emocji po zmianie stron
Baskowie próbowali wejść z impetem w drugą połowę, ale pierwszą świetną okazję zmarnował Luis Rioja, za co cena była bardzo wysoka. Moment później Pedri z lewej strony pola karnego wrzucił piłkę zamykającemu akcję Gundoganowi, a ten do asysty dołożył trafienie, mieszcząc piłkę pod poprzeczką!
Czas rzucić ręcznik? Nic z tych rzeczy, niewiele ponad minutę potrzebowało Alaves, by przywrócić jednobramkową różnicę! Alex Sola pociągnął akcję prawym skrzydłem, wrzucił piłkę na głowę Omorodiona, a ten zaskoczył uderzeniem przy bliższym słupku Inakiego Penę. Właśnie taki charakter pokazywała od początku roku ekipa, która wygrała trzy ligowe mecze z rzędu.
Kiedy po kwadransie drugiej połowy Xavi musiał zdjąć kluczowego dotąd Gundogana, fani Blaugrany ponownie mogli się zmartwić. Ale że wszedł za niego Vitor Roque, szybko dał kolejne powody do radości. Modelowa akcja przyniosła 18-latkowi bramkę, a pomagali mu jeszcze młodsi Lamine Yamal i Hector Fort.
Po czterech minutach na boisku Roque był już bohaterem, za to po kwadransie musiał zejść do szatni. W wyjątkowo kontrowersyjnych okolicznościach otrzymał drugą żółtą kartkę, co postawiło Barcelonę w trudnym położeniu na kwadrans przed końcem regulaminowego czasu.
Xavi Hernandez zareagował wprowadzeniem Fermina Lopeza za Pedriego, ale przede wszystkim jego podopieczni nie pozwolili gospodarzom na odzyskanie impetu. Owszem, mnożyły się rzuty rożne dla Alaves, lecz Blaugrana konsekwentnie ucinała możliwość zdobycia z nich gola.
Uciszyć trybuny mógł Yamal błyskawiczną indywidualną kontrą, ale – jak niedawno w Bilbao – roztrwonił przewagę równie szybko, jak ją wypracował. Ponieważ jednak dwubramkowy bufor utrzymał się do końca, Duma Katalonii może wracać do domu z satysfakcją. Ten mecz był pod kontrolą faworytów i nawet testowani przez Alaves, nawet w osłabieniu nie pokazali słabości.