Real i Barca kontynuują "łowienie" południowoamerykańskich talentów, ale będzie spokojna
Real Madryt spodziewa się Endricka (17) latem 2024 roku. Barça ma już Vítora Roque (18), który zadebiutuje w najbliższy czwartek przeciwko Las Palmas w meczu 19. kolejki LaLigi. Endrick musiał wybrać między barwami Merengue i Blaugrany. Zdecydował się na biel. Roque nie miał dylematu i 27 grudnia został zaprezentowany jako nowy zawodnik Barcelony.
Zimowe okienko transferowe zostało otwarte z początkiem stycznia. Real Madryt i Barcelona nie planują wielkich ruchów. Po pierwsze, Los Blancos szukają środkowego obrońcy po kontuzji Davida Alaby. Barcelona potrzebuje napastnika, aby dać odpocząć Lewandowskiemu. Roque w zasadzie mógłby pełnić tę rolę i rozwiązać problem braku bramek.
"Łowy" Madrytu i Barçy na południowoamerykańskiej ziemi nie są niczym nowym. Odkąd katalońska drużyna zapłaciła fortunę za pozyskanie Neymara w 2013 roku, zintensyfikowała poszukiwania młodych talentów w regionie. Niektórzy, jak Lucas Silva, Reinier, Yerry Mina i Douglas, nie sprawdzili się. Inni, jak sam Neymar, Casemiro, Rodrygo i Vinícius, trwale wpisali się w europejską piłkę.
Dwaj ostatni byli zresztą wątpliwymi nabytkami: Real Madryt zapłacił 60 milionów za młodego Viníciusa, który z trudem zaadaptował się na Bernabéu i 45 milionów za Rodrygo, który rozpoczął karierę w Castilli.
Nie wiadomo, czy Real Madryt lub Barça myślą o nowych perspektywach. Oczekiwano, że Echeverri dołączy do Barcelony, ale City wyskoczyło z pistoletem. On, wraz z Juliánem Álvarezem, są najnowszymi klejnotami z Ameryki Południowej, którzy zdecydowali się wyjechać do Anglii, zamiast kontynuować wspieranie monopolu culé i merengue w regionie.