De Rossi zniszczył europejskie marzenia De Zerbiego, Roma rozbija Brighton
Bardzo wyczekiwany pojedynek włoskich trenerów De Rossiego i De Zerbiego w Lidze Europy był też istotny z polskiej perspektywy. Niestety, pierwsza część dwumeczu rozpoczęła się w czwartek z Nicolą Zalewskim i Jakubem Moderem na ławkach rezerwowych.
Sprawdź komplet statystyk meczu Roma-Brighton
Na Stadio Olimpico z większym animuszem rozpoczęli gospodarze, którzy szybko doczekali się pierwszego uderzenia ze strony Lukaku, ani myśląc o dopuszczeniu Mew pod swoją bramkę. Zanim minął pierwszy kwadrans, Giallorossi już prowadzili. Paredes doskonale wypuścił Dybalę długim prostopadłym podaniem, a ten minął bramkarza i umieścił piłkę w siatce. Kibiców uciszyła sygnalizacja spalonego, ale VAR zwrócił uwagę, że Dybala nie spalił.
Z biegiem czasu stało się jasne, że pierwsza połowa stanowi niezłe odzwierciedlenie ostatniej formy każdej z drużyn – Roma nabierająca pewności siebie i szukająca kolejnych okazji, a Brighton zacinające się w ataku i niezorganizowane w obronie. Trzykrotna przewaga w wypracowanych sytuacjach i oddanych strzałach na korzyść Romy to nie jest obrazek, który typowalibyśmy między tymi zespołami jeszcze kilka miesięcy temu.
Jakby na dowód tezy o niefrasobliwej obronie Mew, Lewis Dunk tuż przed przerwą fatalnie się pomylił, w zasadzie oddając piłkę Lukaku, który dołożył swojego gola! Po angielskiej stronie tylko dwie główki Welbecka można uznać za niosące zagrożenie rzymianom.
De Zerbi nie czekał ze zmianami, od 46. minuty wpuścił na boisko Ansu Fatiego. De Rossi pozwolił Romie robić swoje i ponownie wyszło na jego – od pierwszych minut po zmianie stron gospodarze dominowali, a po kwadransie zaczęli dalsze strzelanie. W 64. minucie do wrzutki El Shaarawy’ego nogę dołożył Gianluca Mancini i choć gol był typowym wciskiem, to radości dostarczył ogromnej!
Ledwie cztery minuty później było już 4:0 dla Giallorossich, tym razem kolejna wspaniale wrzucona piłka od El Shaarawy’ego skończyła się bardzo efektowną główką Bryana Cristante. Brighton było rozbite i nawet skuteczne przenoszenie gry w tercję defensywną Romy kończyło się najwyżej stałymi fragmentami lub nieporozumieniami w ataku.
W ostatnich minutach działo się już niewiele, Roma nie szukała ostatnich gwoździ do europejskiej trumny Brighton. Dlatego odnotujmy jeszcze tylko wejście Nicoli Zalewskiego w 88. minucie. Może się wydawać czysto symboliczne, ale Polak ostatnio nawet pojedynczych minut nie mógł dostać od nowego trenera.