Medaliki pozostają w grze, powracający Yeboah dał zwycięstwo nad Sturmem
Z dorobkiem tylko jednego punktu po czterech meczach Raków Częstochowa jechał do Austrii z nożem na gardle. O awansie do dalszej gry w Lidze Europy można już było zapomnieć, ale szansa powitania wiosny w Lidze Konferencji wciąż istniała. Warunek niezbędny: trzeba było wygrać w Grazu, a najlepiej więcej niż jednym golem, ponieważ bilans też mógł mieć znaczenie.
Łatwo powiedzieć, ale zawodnicy Sturmu nie zamierzali liczyć na remis, który dałby im pewność trzeciego miejsca w grupie. Gospodarze na Merkur Arenie od pierwszych minut czwartkowego pojedynku ruszyli szybko i wysoko, a Szymon Włodarczyk szybko doszedł do okazji, testując refleks Vladana Kovacevicia. Golkiper wypluł piłkę, ale na gola nie pozwolił.
Medaliki odnalazły się po chwili, ale dopiero przed kwadransem było blisko gola po drugiej stronie boiska. Szybki Sorescu spod linii końcowej dograł do Crnaca przed bramką, ale ten nieczystym uderzeniem wysłał piłkę poza światło bramki. W szybkim i intensywnym widowisku gra przenosiła się szybko z jednej strony na drugą i w 20. minucie Kovacevicia chciał pokonać Sarkaria – Bośniak znów był górą. W rewanżu Cebula mógł ogromnie żałować, że nie posłał piłki do bramki w doskonałej sytuacji, minęła dalszy słupek ze złej strony...
Z biegiem gry zaczęła zarysowywać się przewaga mistrzów Polski, ale nie udało się udokumentować jej bramką czy choćby celnym strzałem. Szkoda, bo sporo wysiłku włożyli w mecz częstochowianie, szczególnie Sorescu odpowiedzialny za przenoszenie piłki pod bramkę prawą flanką. Po powrocie z szatni mieli jednak dość sił, by szybko nadrobić statystykę strzałów na bramkę.
I choć kwadrans gry należał do Medalików, to wynik bezbramkowy utrzymywał się dalej. Po godzinie meczu do głosu zdecydowanie doszli gospodarze, a w 65. minucie Horvat mógł mieć pretensję do Alexandra Prassa, że nie dał gola Sturmowi. Z piłką przed bramką Austriak posłał strzał zbyt blisko Vladana Kovacevicia, by ten się pomylił.
Przyszedł czas na zmiany Dawida Szwargi, który na ostatnie 20 minut posłał w bój Kittela, Piaseckiego, Ledermana i Yeboaha. Ten ostatni był zaskoczeniem w kadrze po niedawnej kontuzji, a w jego wejście na boisko mało kto wierzył. Ważne, że uwierzył w niego Szwarga, bo to właśnie John Yeboah w 81. minucie dał gola na 1:0, wykorzystując świetne podanie Jeana Carlosa po przywileju korzyści dla Medalików.
Gol Rakowa dał wielki oddech ulgi, ale przy wyniku 1:0 to wciąż Sturm miał w tabeli lepszy bilans i Medaliki tkwiły na ostatnim miejscu. Nic dziwnego, że energicznie wbiegł na finiszu Sdrjan Plavsić, a mistrzowie Polski walczyli do końca. Wyniku nie udało się zmienić, ale szansa na dalszą grę w Europie pozostaje do końca fazy grupowej. W drugim czwartkowym meczu grupy D Atalanta zremisowała 1:1 ze Sportingiem.