Raków rozbity przez rezerwy Atalanty, przygnębiająca noc w Sosnowcu
Przed ostatnim meczem fazy grupowej Ligi Europy włoska Atalanta Bergamo nie musiała już absolutnie nic, mając zagwarantowany awans z pierwszego miejsca do dalszych rozgrywek. Raków miał za to nóż na gardle – tylko wygrana dawała pewność miękkiego lądowania w Lidze Konferencji.
W przypadku porażki trzeba było liczyć na jeszcze większe lanie spuszczone Sturmowi przez Sporting w Lizbonie. Powodem do radości wydawał się fakt, że trener Gian Piero Gasperini przywiózł do Sosnowca głównie młodzieżowców i rezerwowych.
Zbyt łatwo stracone gole
Ci jednak już po kilku minutach czwartkowej gry pokazywali, że chcą wykorzystać szansę i zaprezentować się z dobrej strony. Co prawda Medaliki jako pierwsze znalazły się w sytuacji pod bramką rywali, ale Bartosz Nowak – po podaniu Jeana Carlosa – wpadł w kleszcze obrońców i jego strzał został zablokowany.
Sprawdź wszystkie statystyki meczu Raków-Atalanta
I tyle było dobrego w pierwszej połowie. Pomimo przewagi mistrzów Polski w posiadaniu czy podaniach, to Bogini szybko pokazała włoską jakość. W 14. minucie Koczergin dał się łatwo ograć Mirańczukowi przed polem karnym. Rosjanin oddał piłkę do Muriela, a ten z zimną krwią pokonał Kovacevicia w bramce.
Na początku meczu misja była trudna, po kwadransie przyszło gonić wynik, a po dwóch kwadransach sytuacja wyglądała już fatalnie. Rzut rożny w 26. minucie kończył się dwukrotnym wybijaniem piłki sprzed bramki, ale za trzecim razem wybić się nie udało – od słupka wpakował piłkę do siatki Giovanni Bonfanti.
Chyba nawet zawodnicy Atalanty byli zdziwieni, jak łatwo przyszło im prowadzenie, zwłaszcza porównując do męczarni pierwszego składu z meczu w Bergamo. A mogło być jeszcze lepiej, gdy w 31. minucie Muriel strzelił w słupek. Medalikom tymczasem nie wychodziło nic – z sześciu strzałów przed przerwą żaden nie musnął nawet bramki.
(Niedo)czekanie na bramkę
Dawid Szwarga musiał potrząsnąć swoimi zawodnikami w szatni, bo liczenie na wyższą porażkę Sturmu było drogą donikąd. Tymczasem niecałe dwie minuty potrzebował Luis Muriel, by ponownie wyjść sam na sam z bramkarzem Rakowa.
Niezmiennie grali tylko przyjezdni, dlatego trener Medalików musiał reagować. Wprowadził Cebulę i Crnaca, a ten drugi po trzech minutach na boisku doszedł w końcu do sytuacji strzeleckiej. Jego uderzenie zatrzymał jednak obrońca. Szkoda tym bardziej, że Sturm przegrywał już 0:2 w Lizbonie, więc strata Rakowa nie była aż tak wysoka – wystarczyło mieć wynik o bramkę lepszy od Austriaków.
Ten sam Ante Crnac na 20 minut przed końcem głową strzelił w słupek, ale dobra wieść przyszła z Lizbony: Sturm stracił kolejną bramkę. Nic z pomocy rywali jednak nie wyszło, ponieważ chwilę później Jean Carlos przy próbie wybicia nabił nogę Muriela przed bramką i dał Atalancie 3:0.
Sprawdź statystyki meczu Sporting-Sturm (3:0)
Choć trybuny stopniowo cichły, a sił w nogach ubywało, gospodarze walczyli o gola dalej. Mnożyły się strzały, ale albo brakowało precyzji, albo na posterunku był Marco Carnesecchi. Pracę miał też Vladan Kovacević, który w końcówce parokrotnie podtrzymywał nadzieję Medalików. Udawało mu się długo, ale w 92. minucie piłka minęła jego rękę, gdy przymierzył Charles De Ketelaere. Stadion zamilkł na chwilę, nadziei już nie było, a po kolejnych dwóch minutach sędzia skończył męczarnie Medalików.