Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Fiorentina zmierzy się w drugim finale LK z rzędu. Porażka w Pradze zwiększa szansę na sukces

Raffaele R. Riverso
Piłkarze Fiorentiny świętują awans do półfinału przez Brugię.
Piłkarze Fiorentiny świętują awans do półfinału przez Brugię.AFP
Fiorentina będzie miała szansę na finałowy rewanż w ostatnim meczu sezonu Ligi Konferencji. O ile w zeszłorocznym meczu z West Hamem w Pradze nie byli faworytami do triumfu w klasyfikacji generalnej trzecich najbardziej prestiżowych rozgrywek w Europie i musieli pogodzić się z porażką 1:2, o tyle w środę Fiorentina powinna wygrać z Olympiakosem w Atenach. Także dzięki doświadczeniu, które zdobyli w ciągu roku od meczu w Edenie.

To była okrutna porażka dla Fiorentiny. W 67. minucie, dzięki bramce Giacomo Bonaventury szybko odpowiedzieli na gola Młotów, ale w ostatniej minucie regulaminowego czasu gry Jarrod Bowen przesądził o tym, że w kolumnie europejskich triumfów Fiorentiny złotymi literami zapisana wciąż jest tylko edycja 1960/61, gdy klub z Florencji zdominował ówczesny Puchar Zdobywców Pucharów.

Teraz podopieczni Vincenzo Italiano zagrają w drugim z rzędu finale Ligi Konferencji i wzmocnieni zdobytym doświadczeniem czują większe szanse na sukces. "Cieszymy się tymi chwilami. Zwykle nie przychodzą one co roku, ale mieliśmy szczęście i byliśmy wystarczająco dobrzy, by powtórzyć finał" - powiedział na konferencji prasowej kapitan Cristiano Biraghi.

Fiorentina ma za sobą kolejny wspaniały sezon w Europie, pokonując między innymi Pilzno w drodze do finału w Atenach. "Jesteśmy spokojni, opanowani i skoncentrowani. Wiemy, że wiele się od nas oczekuje, ale to logiczne, gdy jesteśmy w finale po raz drugi z rzędu. Daliśmy naszym fanom wiele radości i mamy nadzieję, że w środę damy im wyimaginowaną wisienkę na torcie" - uważa Biraghi.

Niezawodny obrońca wspomina o zeszłorocznym finale jako możliwym czynniku sukcesu: "Czy to odpowiedni moment na przywiezienie trofeum do domu? Cóż, w zeszłym roku też był" - uśmiechnął się na konferencji prasowej. "Próbowaliśmy wtedy i nie wyszło, spróbujemy ponownie w środę. Miejmy nadzieję, że zdobyte doświadczenie pomoże nam przetrwać trudne chwile".

W Olympiakosie Fiołki nie będą miały jednak łatwego przeciwnika. I to nie tylko dlatego, że biorąc pod uwagę miejsce rozgrywania finału, kibice z Pireusu, który jest częścią aglomeracji ateńskiej, będą mieli potężną przewagę przynajmniej na ulicach. Jednak nawet ze sportowego punktu widzenia trzecia drużyna ostatniego sezonu Super League budzi szacunek.

Do LK awansowała z trzeciego miejsca w grupie Ligi Europy, gdzie uplasowała się za wspomnianym West Hamem i Freiburgiem. W wiosennych play-offach znokautowała Ferencváros, Maccabi Tel Awiw, Fenerbahce, a w półfinale niespodziewanie wyeliminowała czwarty zespół Premier League Aston Villę po 4:2 na wyjeździe i 2:0 u siebie.

"Olympiakos ma za sobą imponującą podróż, w której zmierzył się z kilkoma bardzo groźnymi drużynami. Drużyna jest bardzo zorganizowana, zawodnicy będą pewni siebie. Będziemy musieli unikać błędów, szczegóły będą decydujące" - ostrzegał trener Italiano tuż po ligowym meczu z Cagliari.

Dla niego środowy mecz będzie tym bardziej prestiżowy, że może być jego ostatnim na ławce toskańskiego klubu. "Rozmawiałem już z zarządem, ale teraz nie czas na rozmowy o mojej przyszłości. Skupiamy się na finale i nie chcemy się rozpraszać" - powiedział trener, który prowadzi Fiorentinę od czerwca 2021 roku.

Olympiakos Pireus - Fiorentina (środa, 21:00)

Wil jij jouw toestemming voor het tonen van reclames voor weddenschappen intrekken?
Ja, verander instellingen