Kosztowne błędy i brak skuteczności. Legia uległa Molde i żegna się z Ligą Konferencji
Spotkanie rozgrywane na stadionie Wojska Polskiego rozpoczęło się dla gospodarzy niezwykle pechowo. Już w 2. minucie płaskie dośrodkowanie w pole karne posłał Markus Andre Kaasa. Kacper Tobiasz zdołał odbić piłkę, ale ta trafiła wprost pod nogi Fredrika Gulbrandsena, który z bliskiej odległości umieścił ją w siatce.
Zawodnicy Kosty Runjaicia ruszyli do odrabiania strat. Pierwszy sygnał do ataku dał kapitan Josue, którego strzał z dystansu okazał się jednak niecelny. Legionistom trudno było przedrzeć się przez defensywę gości, którzy niedługo potem podwyższyli prowadzenie.
W 21. minucie do piłki odbitej od słupka dopadł Magnus Eikrem i podał ją do Eirika Hestada, który niesygnalizowanym strzałem zdobył bramkę na 2:0. W tej chwili stołeczna drużyna potrzebowała już trzech trafień, by wyrównać stan rywalizacji.
W końcówce pierwszej połowy idealną szansę na gola kontaktowego miał Marc Gual, ale świetną interwencją popisał się Oliver Petersen.
Druga odsłona meczu mogła rozpocząć się dla Legii o wiele lepiej, ale główka Hiszpana nie znalazła drogi do siatki. Chwilę później podobną okazję zmarnował Tomas Pekhart. A kiedy już Gual w końcu trafił do bramki, sędzia słusznie anulował gola ze względu na pozycję spaloną.
W 67. gospodarze mogli żałować tych szans jeszcze bardziej. Wówczas indywidualną akcję przeprowadził Kassa. Futbolówka po jego strzale odbiła się od obrońcy, ale dopadł do niej Gulbrandsen i sprytnym uderzeniem podwyższył prowadzenie Molde na 3:0.
Mimo niekorzystnego wyniku w końcówce legioniści szukali okazji do zdobycia choćby bramki honorowej, jednak tego wieczoru niewiele im wychodziło. Na boisku momentami robiło się za to zbyt nerwowo, a arbiter był zmuszony pokazać kilka żółtych kartek. Wynik dwumeczu 2-6 jasno pokazał, która z drużyn w tym pojedynku była zdecydowanie lepsza. I to właśnie norweski zespół cieszył się z awansu do kolejnej fazy Ligi Konferencji.