Linfield, czyli symbol porażki Irlandczyków z północy na europejskiej scenie
Co tu dużo mówić, mimo że Irlandia Północna znajduje się na Wyspach Brytyjskich, czyli w kolebce piłki nożnej, to jednak jest na zupełnych peryferiach poważnego futbolu. Dorobek Linfield w eliminacjach europejskich pucharach to nic innego jak pasmo niepowodzeń.
Spójrzmy jednak najpierw na krajowe podwórko, żeby docenić sukcesy tego zespołu. Mowa o 56-krotnym mistrzu Irlandii Północnej. Linfield zdobyło swój pierwszy tytuł w sezonie 1890/91, gdy startowały te rozgrywki. W ostatnim sezonie co prawda musiało ustąpić Larne, ale za to w czterech poprzednich sezonach było hegemonem w tamtejszej lidze.
Nie przeniosło się to jednak w żadnym stopniu na europejskie puchary. Znamy system kwalifkacyjny do rozgrywek UEFA. Jeśli ktoś zaczyna od eliminacji do Ligi Mistrzów, a potknie się na którymś z rywali, to automatycznie ląduje w kwalifikacjach do Ligi Europy. W ostatnich sezonach na osłodę doszła jeszcze Liga Konferencji. Można więc sporo przegrać, a i tak gdzieś awansować. Problem w tym, że Linfield nie przegrywa sporo, a wszystko.
W poprzednim sezonie stanęli do walki w drugiej rundzie eliminacji do Ligi Mistrzów. Wygrali nawet z Bodo/Glimt 1:0 w pierwszym meczu, ale cóż z tego, skoro skończyło się na 1:8 w dwumeczu? Spadli więc do walki o Ligę Europy - tam w trąbę 0:5 od Zurychu. Wylądowali więc w batalii o wszystko w Lidze Konferencji. Byli o krok od awansu, ale polegli w karnych z łotewskim RFS.
W poprzednich sezonach było identycznie, z tym że w wielu z nich kończyło się na dwóch etapach, bo nie powstała jeszcze Liga Konferencji. Linfield rok do roku dostawało bęcki w kwalifikacjach do Ligi Mistrzów, a potem nie miało szans w kwalifikacjach do Ligi Europy. W całej najnowszej historii nie wygrali w europejskich rozgrywkach żadnego dwumeczu, choćby odrobinę przedłużając swoich szans na sukces. Pierwszy taki przypadek miał miejsce dopiero w tym roku - w pierwszej rundzie kwalifikacji rozprawili się oni 3:2 z albańską Vllaznią. Dodajmy, że byli faworytem tego starcia.
Wydaje się więc, że Liga Konferencji, czyli najniższe rangą rozgrywki z wyżej wymienionych, to dla nich najlepsze miejsce, gdzie ich szanse rosną. Miejmy jednak nadzieję, że Pogoń będzie w stanie zapewnić im standardowy cykl, do jakiego ten klub się przyzwyczaił, czyli dwa mecze i do domu.