Jedną nogą poza Europą? Wisła strzeliła pierwsza, a potem Spartak zagrał swoje
Przed meczem na Stadionie Antona Malatinskeho krakowianie mieli za co się rehabilitować, zaliczywszy ostatnio fatalne występy i w lidze, i w pucharach. Zdecydowanym faworytem meczu w Trnawie był miejscowy Spartak, który wprawdzie strzela mało, ale traci jeszcze mniej – w czterech meczach sezonu mieli wciąż zero z tyłu.
Sprawdź szczegóły meczy Spartak - Wisła
Od karnego dla Spartaka do prowadzenia Wisły
Zapowiadało się w pierwszych minutach, że faktycznie słowackie Anioły uradują swoją publiczność prędzej niż stracą pierwszego w sezonie gola. Gdy po pięciu minutach gry Kiakos fatalnie upadł i umożliwił Hugo Ahlowi wyjście z akcją po odbiorze piłki, sytuacja skończyła się wskazaniem sędziego na rzut karny. To Wiktor Biedrzycki ewidentnie dotknął piłki ręką przy wrzutce i dyskusji nie było. To byłby koszmarny start, ale… odezwał się VAR w słuchawce. Ahl faulował Kiakosa, więc to Biała Gwiazda miała rzut wolny.
Krakowianie wrócili z dalekiej podróży i chyba wyciągnęli wnioski, ponieważ kolejnych tak problematycznych sytuacji już nie notowali. Dyscyplina defensywna mogła się podobać, a i przewaga w posiadaniu piłki i próbach tworzenia sytuacji zaczęła przechodzić na polską stronę. Efektem była akcja z 26. minuty, w której Angel Baena ruszył w rajd z piłką. Strzelił, Frelih w bramce zgasił uderzenie, ale piłka wróciła do Hiszpana, który oddał wbiegającemu Angelowi Rodado. Ten przed pustą bramką nie mógł się pomylić.
Lekcja od Spartaka, jak odrabiać straty
Do przerwy gospodarze nie pozbierali się na tyle, by pokonać Kamila Brodę. Niestety, po powrocie z szatni ta sztuka zajęła im zaledwie sekundy zamiast minut, a celny strzał na wyrównanie Michala Durisa obciąża defensywę Białej Gwiazdy, która zbyt biernie czekała, aż rywal na wprost bramki ułoży sobie piłkę.
I nie był to – niestety – jedyny dobry moment Spartaka, który przez kwadrans drugiej połowy trzymał pełnię kontroli nad grą i jako jedyny miał z gry cokolwiek. Nie tylko strzały, gospodarze zdołali wpakować Wiśle drugiej bramce. Wykop od bramkarza trafił aż do wychodzącego atakującego Spartaka. Gdy wydawało się, że Mikulec wyczyścił piłkę, ta trafiła pod nogi Philipa Azango przed polem karnym. Ten przymierzył i cudownie zmieścił piłkę pod dalszym słupkiem.
Wprowadzony moment wcześniej Łukasz Zwoliński mógł odegrać ważną rolę – rozpoczęta przez niego akcja skończyła się strzałem Rodado w słupek bramki Freliha. Piłka trąciła jeszcze Kiakosa, ale ten nie zdążył skierować jej w światło bramki i poszła na aut. Jak się wykorzystuje takie sytuacje? Spartak pokazał to na 22 minuty przed końcem, gdy Duris strzelił gola na 3:1, odpuszczony przez Biedrzyckiego przed bramką po czytelnej wrzutce Martina Mikovicia.
Jak zobowiązuje ich przydomek, Anioły były już wyraźnie uskrzydlone i choć Wisła szukała gola kontaktowego, walcząc do końca meczu, to coraz trudniej przychodziło zagrożenie rywalom w ich tercji defensywnej. Zamiast kontaktu bramkowego mogło się skończyć czwartym golem w doliczonym czasie, gdy piłka od poprzeczki i słupka wturlała się do rękawic Brody. Strzelał Miković.