Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Legia zmiotła Caernarfon, Broendby i Warszawa już widzą się na horyzoncie

Michał Karaś
Legia bez większego wysiłku rozbiła Caernarfon, rewanż wydaje się formalnością
Legia bez większego wysiłku rozbiła Caernarfon, rewanż wydaje się formalnościąProfimedia
Zaczęło się jak na treningu, czemu sprzyjał przygnębiająco pusty stadion. Legia rozpoczęła strzelanie przed przerwą, ale licznik stołeczna ekipa zaczęła nabijać po zmianie stron. Goncalo Feio zabawił się składem, choć pierwsze skrzypce i tak zagrał zdobywca hat-tricka, Marc Gual. Legia wygrywa 6:0 i dokładnie taki sam wynik notuje jej - niemal na pewno - kolejny rywal, Broendby IF.

O ile krakowska Wisła trafiła na zdecydowanie silniejszego rywala w kwalifikacjach pucharowych, Legia o Ligę Konferencji nie mogła grać z łatwiejszym rywalem. Oczywiście mowa o nominalnym współczynniku trudności – Caernarfon Town to przecież średniak ligi walijskiej, który ledwie dostał się do kwalifikacji i nieoczekiwanie pokonał Crusaders w pierwszej rundzie.

Sprawdź szczegóły meczu Legia - Caernarfon

Lepiej zaczęli Walijczycy...

Statystyki swoje, ale boisko musiało to zweryfikować. Puste trybuny – efekt kary od UEFA – zdawały się znacznie bardziej deprymować legionistów w pierwszych minutach, w których mieli problem z przejściem defensywy Kanarków. Walijczycy nie stali nisko i biernie, szukali odbiorów i w pierwszym kwadransie to oni sprawiali lepsze wrażenie. Już w 8. minucie Gosset bardzo mocno uderzał z dystansu, sprawdzając Tobiasza. Chwilę później Clarke zszedł z lewego skrzydła, przeszedł Goncalvesa z łatwością i huknął… w boczną siatkę.

Dłuższą chwilę Goncalo Feio zdawał się wykrzykiwać wszystkie najgorsze znane mu słowa, zanim uspokoił go gol otwierający wynik. Jeden z pierwszych rzutów rożnych Legii w 22. minucie wykonał Kapustka, Kapuadi zgrał głową na dalszy słupek, a tam Marc Gual niską główką wepchnął piłkę, która po ręce obrońcy i nodze bramkarza weszła do bramki.  

Walijczycy nie zamierzali się ani załamywać, ani specjalnie otwierać, dlatego zanosiło się na przerwę przy stanie 1:0. Tyle że czynnik ludzki sprawił zabawnego figla: przed zejściem do szatni Morishita wrzucał piłkę z lewej strony, a bramkarz Stephen McMullan łapał ją tak źle, że włożył ją do bramki i wyjął dopiero zza linii. Japończyk z lekką dezorientacją świętował gola.

Strzelanina po przerwie

Trudno było wyobrazić sobie zmianę losów meczu w tej sytuacji, dlatego legioniści wrócili z szatni robić swoje, podnosząc wynik już w 48. minucie. Tym razem akcję przeprowadzili podręcznikowo. Morishita do Kramera w polu karnym, a ten przytomnie do niekrytego Guala i Hiszpan bez najmniejszego problemu skompletował dublet. A że to mniej niż hat-trick, wypuszczony przez Kapustkę Morishita moment później dograł Gualowi przed bramką z lewej. Dołożona noga i już 4:0.

Mając rozstrzygnięte spotkanie trener Feio zdjął Luquinhasa, Wszołka i Kapustkę, dając szansę młodym piłkarzom Szczepaniakowi i Strzałkowi, a także sprowadzonemu ostatnio Kacprowi Chodynie. Wkrótce sędzia wskazał na wapno po faulu na Gualu. Hiszpan oddał piłkę pracującemu na gola Kramerowi, a ten… spudłował! W tak prostej sytuacji nie dał rady, ale nie dał też za wygraną, notując gola w 71. minucie. Asystował mu Szczepaniak, a Kramer świetnie obrócił się z piłką i równie popisowo oszukał bramkarza.

Kanarki szukały jeszcze swojego gola honorowego w końcówce, gdy Wojskowi wyraźnie stracili parcie na kolejne gole. Dopiero w ostatnich sekundach Chodyna oddał piłkę Claude’owi Goncalvesowi, a ten pięknym uderzeniem w okienko poprawił wynik na 6:0. 

Na zero z tyłu, sześć goli z przodu – trudno mieć Legii coś do zarzucenia, ciekawsze będą personalne wnioski Goncalo Feio w kontekście rewanżu i kolejnego rywala. Niemal na pewno będzie nim duńskie Broendby, które dokładnie takim samym wynikiem – 6:0 – ograło u siebie KF Llapi.

Liczby meczu Legia - Caernarfon
Liczby meczu Legia - CaernarfonFlashscore
Wil jij jouw toestemming voor het tonen van reclames voor weddenschappen intrekken?
Ja, verander instellingen