Pierwszy hat-trick Guala w barwach Legii Warszawa, czeka go dobra jesień?
Czwartkowy mecz Legii w kwalifikacjach do Ligi Konferencji musiał skończyć się przekonującym zwycięstwem, każdy inny wynik byłby traktowany jako rozczarowujący. I od rozczarowujących 20 minut się zaczęło, aż wynik otworzył on: Marc Gual. Jego pierwszy gol nie należał do pięknych, choć zdjął z piłkarzy ogromny ciężar i ułatwił kontrolę nad przebiegiem spotkania.
Sprawdź komplet statystyk meczu Legia - Caernarfon
"Zaczęliśmy grę niezbyt dobrze, przeciwnik miał swój plan i wiedział, jak chciał grać. Nie było łatwo. Musimy lepiej zaczynać mecze. Ważne jest to, że przeszliśmy z niezbyt dobrej gry do bardzo dobrej gry, i skończyliśmy spotkanie w dobry sposób" – opisywał swój czwartkowy występ 28-letni hiszpański napastnik.
Gual zanotował dwa kolejne gole w mniej niż 10 minut po przerwie, a mógł dołożyć jeszcze jednego, gdyby chciał sam wykonywać rzut karny za faul na sobie. Oddał piłkę Blazowi Kramerowi, który pracował wcześniej na jego trafienie.
"Znamy się z Blazem Kramerem od poprzedniego sezonu, tak jak z Tomasem Pekhartem. Dużo pracujemy w treningach, gramy razem, jesteśmy blisko siebie, pomagamy sobie. Słoweniec miał kapitalną asystę przy moim drugim golu, ćwiczyliśmy to. Potem zdobył też bramkę" – tłumaczył Hiszpan.
To nie tylko słowa - widać po grze, że akurat on czuje się w otoczeniu kolegów na boisku bardzo pewnie. Choć Caernarfon Town to oczywiście rywal ze znacznie niższej półki, to pierwszy hat-trick w Legii Warszawa (i pierwszy od wiosny 2023) ma swoje znaczenie.
Kto pamięta wejście Guala do Legii, wie doskonale, że nie było łatwo. Przywitał się jako król strzelców minionego sezonu, a przez całą ligową jesień zdobył jednego gola. Zdarzały się mecze, gdy starał się aż za bardzo i nie dawało to efektów. Wiosną – choć w wykonaniu Legii nie była najlepsza – jego rola w drużynie wyraźnie wzrosła, a sezon skończył z kolejnymi siedmioma golami, w tym dwoma dubletami. Ostatni pod koniec maja wbił Zagłębiu Lubin na pożegnanie rozgrywek.
Nową kampanię Ekstraklasy zaczął od pojedynku z tym samym rywalem i choć Wojskowi się męczyli, to akurat Hiszpanowi wiele zarzucić nie można. Trafił przecież z niewielkiego spalonego, kąśliwie uderzał z wolnego i próbował z dystansu, pozostając długo jasnym punktem legijnej ofensywy, zwłaszcza przed przerwą. To potwierdza wnioski z letnich przygotowań (gol w każdym meczu, w którym grał więcej niż połowę), że Gual znalazł w Warszawie swoje miejsce, a Goncalo Feio widzi w nim mocny punkt budowanej przez siebie Legii.