Arsenal bezradny w Bawarii, Bayern pierwszym środowym półfinalistą
Wywiózłszy bardzo solidny wynik z Londynu, Bawarczycy na Allianz Arenie rozpoczęli rewanżowy mecz z zupełnie innym, bardziej agresywnym nastawieniem. Pchani naprzód przez ponad 60 tys. widzów, piłkarze Bayernu bez problemu podchodzili pod pole karne Arsenalu, a tam… kończyło się na braku skutecznego wykończenia.
Sprawdź komplet statystyk meczu Bayern-Arsenal
Mogłoby pachnieć powtórką z niedawnego Klassikera, gdyby nie fakt, że Kanonierzy mieli jeszcze mniej opcji dojścia przed Manuela Neuera. Dopiero po ponad 20 minutach Mazraoui uderzał tak, że piłka mogłaby wpaść do bramki Arsenalu, ale nie był to strzał, piłka po zagraniu do środka odbiła się od jednego z londyńczyków i zaskoczyła Rayę. Ten odetchnął, widząc ją wypadającą poza boisko.
Gra zrobiła się bardziej efektowna w drugim kwadransie, gdy Musiala huknął z dystansu zbyt blisko bramkarza Arsenalu, a w rewanżu Odegaard pogroził Neuerowi. Po wrzutce Rice’a z wolnego w 40. minucie refleks golkipera sprawdzał też Martinelli, ale zbyt czytelnie, by zmienić wynik.
Po naznaczonej nieskutecznością pierwszej połowie, druga rozpoczęła się od mocnego uderzenia. Było to uderzenie Goretzki głową w okolice spojenia. Ani z tego strzału, ani dobitki Raphaela Guerreiro nic nie wyszło. Podobnie jak w pierwszej połowie, długo przyszło czekać na jakiekolwiek celne uderzenie. Gdy jednak przyszło, radości miejscowych nie było końca. W 63. minucie Joshua Kimmich idealnie wbiegł głową pod piłkę i posłał ją w dalszy róg z taką siłą, że Raya był bezradny.
Szukając odpowiedzi, Mikel Arteta wprowadził Trossarda i Gabriela Jesusa, ale ich wpływ na dynamikę gry był niewielki – to Bawarczycy pozostawali bliżej podwojenia prowadzenia niż Kanonierzy, których przydomek nie pasował do stanu rzeczy, po przerwie nie oddali choćby jednego uderzenia w światło bramki. Próby z końcówki zostały skutecznie rozbite przez mistrzów Niemiec, którzy tym samym pozostają w grze o przynajmniej jedno trofeum w tym sezonie.