Barcelona pokonała FC Porto dzięki bramkom Portugalczyków. Przeciętny mecz Lewandowskiego
Przed spotkaniem obie drużyny znajdowały się w niemal identycznej sytuacji. Miały taką samą liczbę punktów, zestaw wyników (3 wygrane i 1 porażka) i podobny bilans bramkowy. Zwycięstwo w tym meczu przybliżało do awansu do fazy pucharowej i zajęcia pierwszego miejsca w grupie.
Początek spotkania rozgrywanego na Estadio Olímpico należał do gospodarzy. Podopieczni trenera Xaviego prowadzili grę, szybko przenosili piłkę na połowę przeciwnika i przeważali w statystyce jej posiadania. W pierwszym kwadransie swoje okazje mieli m.in. Raphinha i Pedri, ale w obu przypadkach pewnie interweniował bramkarz Diogo Costa. Sporo pracy miał także Robert Lewandowski, który starał się pomagać w rozegraniu akcji, a jednocześnie musiał toczyć wiele pojedynków z Pepe - doświadczonym byłym obrońcą Realu Madryt, który rozgrywał 24. spotkanie przeciwko FC Barcelonie.
W końcu do głosu doszli także zawodnicy Sergio Conceicao, a w 25. minucie do siatki trafił nawet Mehdi Taremi. Irańczyk nie cieszył się jednak z gola, bowiem nie został on uznany ze względu na pozycję spaloną. To było jednak ostrzeżenie, które Katalończycy zignorowali, gdyż pięć minut później Inakiego Penę pokonał Pepê Aquino, świeżo upieczony reprezentant Brazylii. Napastnik dobił strzał swojego rodaka, Galeno.
Gracze FC Porto utrzymali prowadzenie tylko przez chwilę. Tuż po wznowieniu gry ze środka boiska do bramki trafił Joao Cancelo, który otrzymał podanie na prawe skrzydło, a następnie wymanewrował obrońcę i wyrównał strzałem z pola karnego.
Przed przerwą obie drużyny miały okazje na zdobycie kolejnej bramki. Raphinha posłał jednak piłkę obok słupka, a uderzenie Alana Vareli zostało zatrzymane przez bramkarza.
Popis panów Joao
Po zmianie stron piłkarze Blaugrany od razu ruszyli do ataku. Już w pierwszych minutach drugiej odsłony świetną szansę na gola miał Joao Felix, ale jego potężna bomba trafiła jedynie w poprzeczkę. Portugalczyk wciąż wykazywał się niezwykłą aktywnością, co wkrótce przyniosło efekt. W 57. minucie napastnik rozegrał piłkę ze swoim imiennikiem Cancelo, a następnie sprytnym strzałem bez przyjęcia umieścił piłkę w siatce.
Duma Katalonii wciąż dominowała na boisku i tworzyła kolejne sytuacje, choć graczom brakowało skuteczności. Szkoleniowiec, widząc tę nieporadność, wprowadził na murawę m.in. Ferrana Torresa, Alejandro Balde czy Lamine Yamala, ale i oni nie potrafili pokonać golkipera. W końcówce pięknym uderzeniem z przewrotki popisał się jeszcze Raphinha, ale znów lepszy okazał się bramkarz gości.
Drużyna Smoków do ostatnich minut również szukała swoich okazji, ale kreowała ich znacznie mniej. Defensywa Barcy nie ustrzegała się błędów, jednak rywale mieli jeszcze większy problem z precyzją podań pod bramką przeciwnika i odpowiednim wykończeniem akcji.
Gospodarze utrzymali prowadzenie do samego końca i dopisali sobie cenne trzy punkty, które zapewniły im pierwsze miejsce w tabeli grupy H i pewny awans do fazy pucharowej Ligi Mistrzów.