Borussia i Milan na próżno szukały bramek w rozczarowującym występie w "Grupie Śmierci"
Pomimo rozczarowania przegraną w pierwszym meczu fazy grupowej z PSG, na Signal Iduna Park nie zabrakło wsparcia dla gospodarzy ze strony charakterystycznej "żółtej ściany" na południowej trybunie. Pasja na trybunach przeniosła się na boisko w niezwykle otwartej - ale ostatecznie bezbramkowej - pierwszej połowie.
W środowym pojedynku Edin Terzic ustawił BVB w formacji nastawionej na atak, która miała wywrzeć na Włochach silną presję. Szukający swojego pierwszego gola w karierze w Europie, najlepszy strzelec Bundesligi z zeszłego sezonu, Niclas Fullkrug, jako pierwszy przetestował Mike'a Maignana płaskim strzałem, podczas gdy Julian Brandt nie zdołał zmieścić swojego akrobatycznego wysiłku pod poprzeczką.
Dortmund miał kilka okazji w początkowych fazach meczu, w tym w 19. minucie, gdy Ramy Benzebaini wzniósł się najwyżej, by sprostać dośrodkowaniu Brandta, ale jego strzał był niestety niecelny. Milan stopniowo wracał do gry i mógł objąć prowadzenie po 37 minutach, gdy piłka spadła pod nogi Oliviera Giroud, ale ten fatalnie spudłował z bliskiej odległości.
Borussia rozpoczęła drugą połowę ostrożniej i to Milan mógł wyjść na prowadzenie, gdy Christian Pulisic był bliski szcześcia, ale Gregor Korbel zatrzymał Pulisica piękną paradą. Zmiennicy mogli zrobić różnicę dla gospodarzy, ale Jamie Bynoe-Gittens strzelił, ale to Milan naciskał, gdy mecz wszedł w końcową fazę.
Samuel Chukwueze wszedł z ławki i wywołał zamieszanie, gdy strzelił tuż obok słupka, a Tijjani Reijnders uderzył niecelnie z krawędzi pola w drugiej połowie, w której żadna ze stron nie zasłużyła na pochwały.
Pomimo 23. z rzędu meczu bez porażki na Signal Iduna Park, niezdolność Borussii Dortmund do powtórzenia swojej ligowej formy w Europie musi martwić Terzicia. Tymczasem siedmiokrotni włoscy zwycięzcy Ligi Mistrzów przynajmniej wrócą do kraju butów z kolejnym czystym kontem.