Brest świętuje debiut w Lidze Mistrzów pewnym zwycięstwem nad Sturmem Graz
Brest nie tylko debiutował w tych rozgrywkach, ale także po raz pierwszy grali w europejskiej piłce nożnej. Byli więc chętni do zaprezentowania się hałaśliwej publiczności, która widziała strzał Kenny'ego Lali zablokowany po niespełna 15 sekundach, podczas gdy Magnetti strzelił niecelnie z dystansu.
Na drugim końcu Seedy Jatta myślał, że przełamał impas dzięki wspaniałemu wykończeniu, ale jego świętowanie zostało przerwane po tym, jak wcześniej został złapany na spalonym.
Niedługo później goście przegrywali już 0:1, gdy Magnetti zamienił historyczne trafienie na gola otwierającego wynik meczu, uderzając piłkę z dystansu w dolny róg, zdobywając pierwszego w historii Brestu gola w UCL.
Nie zniechęciło to Austriaków, którzy wydawało się, że będą schodzić na przerwę z deficytem, ale wyrównali w doliczonym czasie gry dzięki przypadkowemu golowi, gdy dośrodkowanie Bøvinga odbiło się rykoszetem od Edimilsona Fernandesa i oglądaliśmy samobója.
Gospodarze byli niezrażeni, a ich kapitan Brendan Chardonnet zaraz po przerwie oddał strzał głową w niewielkiej odległości od bramki, chcąc odzyskać prowadzenie.
Kilka minut później kibice gospodarzy ponownie zaczęli krzyczeć dzięki mocnemu uderzeniu Simy, który wykorzystał swoje ciało, aby obrócić się w środku pola karnego, a następnie strzelił obok Kjella Scherpena.
Sima miał szansę powiększyć prowadzenie gospodarzy w kolejnym znaczącym ataku, ale jego strzał głową poszybował daleko obok bramki. Nie miało to jednak znaczenia, gdyż Sturm Graz nie stworzył sobie zbyt wielu szans na uratowanie punktu.
W rzeczywistości ich noc zmieniła się ze złej na gorszą, gdy Dimitri Lavalée otrzymał drugą żółtą kartkę za faul na Magnettim.
Flashscore Man of the Match: Abdallah Sima (Brest)