Dmitrović ratuje Sevillę przed porażką z Lens, cały mecz Frankowskiego
Estadio Ramón Sánchez-Pizjuán ponownie zawitał w Lidze Mistrzów dzięki elektryzującemu pojedynkowi pomiędzy panującymi mistrzami Ligi Europy a francuskim RC Lens - rewelacją poprzedniego sezonu w Ligue 1 i zakałą obecnego sezonu.
Dominująca Sevilla przejęła kontrolę nad meczem w pierwszym kwadransie. Drużyna José Luisa Mendilibara objęła prowadzenie jeszcze przed upływem dziesiątej minuty. Przewaga 1:0 przyszła z rzutu rożnego, po którym piłkę do siatki skierował Argentyńczyk Lucas Ocampos.
Stopniowo Lens zaczęło jednak stawać się wyraźniejsze, a podejścia do pola karnego Hiszpanów nasilały się. Ku rozpaczy kibiców, miejscowi zaczęli coraz bardziej przypominać drużynę, która fatalnie rozpoczęła LaLigę od trzech porażek w pierwszych trzech kolejkach (mają przełożony mecz z Atlético).
W tej sytuacji spełniły się najgorsze wróżby. Remis 1:1 dla Galów padł dzięki niefortunnej interwencji Dmitrovicia w 24. minucie, który nie zdołał obronić potężnego strzalu z rzutu wolnego Fulginiego. Golkiper miał piłkę na rękach, ale z uwagi na siłę uderzenia nie był w stanie wiele z nią zrobić.
Jazda na rollercoasterze
Po ponownym wyrównaniu wyniku mecz był pełen wzlotów i upadków. Momentami na pierwszy plan wysuwała się fizyczność. Dzięki grze w tę i z powrotem, którakolwiek ze stron wyjdzie na prowadzenie w końcówce, mogłaby być niemal pewna hipotetycznego zwycięstwa.
Wprowadzone zmiany dały niezły efekt po obu stronach. Podczas gdy belgijski Lukebakio był zagrożeniem dla wicemistrzów Francji, Gwinejczyk Guilavogui był tym, który niepokoił bramkę bronioną przez serbskiego bramkarza Sevilli. Zmiany nie doczekał się Przemysław Frankowski, który na boisku był od pierwszej do ostatniej minuty. Polak zaliczył solidny występ i choć sam nie zdecydował się na żaden strzał, to oddał kolegom dwa kluczowe podania, po których mogło dojść do zmiany wyniku.
Żadna ze stron nie wykorzystała swoich szans i nie była w stanie zmienić rezultatu, zanim sędzia zagwizdał po raz ostatni. Remis pozostawia Arsenal, który rozgromił PSV 4:0 w Londynie, na pozycji lidera grupy B. Nieudany start Sevilli oznacza, że będą musieli ciężko walczyć o odzyskanie punktów poza domem.