Koszmarny błąd Grabary ułatwił zadanie City, ale Kopenhaga kończy honorowo
Kwestia awansu pomiędzy City a FCK rozstrzygnęła się już w pierwszym meczu w Kopenhadze, dlatego składy w rewanżu były dalekie od nominalnie najsilniejszych. Dość powiedzieć, że trener mistrzów Danii wystawił trzech nastolatków (Clem, Froholdt i Oskarsson) jako pierwszy w fazie pucharowej Ligi Mistrzów od 1996 roku.
Sprawdź komplet statystyk meczu Manchester City-FC Kopenhaga
Pep Guardiola również dał niektórym zawodnikom odpocząć, ale Erling Haaland pozostał na szpicy i na jego pojedynek z Kamilem Grabarą – z opaską kapitańską na ramieniu – oczekiwaliśmy najbardziej. Tymczasem w pierwszych minutach Obywatele jakby postanowili przypomnieć, że w ich drużynie nie ma słabych ogniw. Gdy wywalczyli rzut rożny, Julian Alvarez posłał idealne dogranie do Akanjego, a ten bez przyjęcia i sygnalizacji posłał piłkę do siatki, Grabara nawet nie zdążył się wyciągnąć.
Gdy w 9. minucie piłka ponownie szybowała po rzucie rożnym – tym razem od głowy Rodriego – Polaka uratowała poprzeczka. Niestety, kilka sekund później przy strzale Alvareza Grabara popełnił koszmarny błąd i zamiast wybić piłkę słaną z granicy pola karnego, wrzucił ją sobie za plecy. Nie tylko rożne miejscowym wychodziły, zawodników FCK oglądaliśmy najczęściej w głębokiej obronie, skupionych na niestraceniu piłki przed bramką.
A jednak nie zawsze – zanim minęło pół godziny, pierwsza groźna akcja Kopenhagi skończyła się golem, gdy piętką odegrał Oskarsson, a wchodzący środkiem Elyounoussi dał sobie radę z Edersonem. Świadomi, że nie ma czego bronić, Duńczycy nie krępowali się szukać kolejnych okazji, przejmując po pressingu na swojej połowie i coraz dłużej utrzymując się przy piłce w ataku.
Kolejny gol nie należał jednak do FCK, ponieważ Haaland – skutecznie odcinany od piłek przez 45 minut – przypomniał o sobie w doliczonym czasie. Piłkę z połowy posłał mu Rodri, Norweg poradził sobie z dwoma obrońcami i wsunął ją przy bliższym słupku, gdy Grabara próbował zasłonić ten dalszy.
Rozpoczęta już z buforem czterech bramek druga połowa przebiegała w rytmie Obywateli, którzy długo ograniczali się do podcinania skrzydeł rywalom. Ci z kolei skupiali się na uporczywym robieniu swojego - próbach ataków - by wywieźć jak najlepszy wynik z Manchesteru.
Punktów za determinację co prawda nie ma, ale na szacunek tysięcy swoich kibiców na Etihad Stadium mistrzowie Danii pracowali z niemałym wysiłkiem. Ofiarą ich determinacji padł kontuzjowany Matheus Nunes, wcześniej planowo zeszli Rodri i Dias, a ostatnie 45 minut dwumeczu wyglądało w większości sennie. Za zrywy odpowiadali głównie przyjezdni, Obywatele nie oddali już uderzenia, przy którym musiałby wykazać się Kamil Grabara. Wprawdzie w 92. minucie pomogła mu poprzeczka, gdy wynik chciał poprawić Rico Lewis, ale po przerwie Polak zachował już czyste konto.