Klasyk na remis, Niemcy nie utrzymali prowadzenia z Holandią w Amsterdamie
Nawet poza kluczowymi rozgrywkami rywalizacja Holandii z Niemcami to jeden z największych europejskich klasyków. Oranje mieli sąsiadom ze wschodu sporo do udowodnienia, ponieważ niedawno minęło pięć lat od ich ostatniej wygranej. Spotkanie Ligi Narodów na Johan Cruijff ArenA było idealną okazją do rewanżu.
Sprawdź szczegóły meczu Holandia - Niemcy
Holendrzy zaczęli, Niemcy prowadzili przed przerwą
Czy właśnie to sprawiło, że Holendrzy zafundowali swoim rywalom potężne uderzenie już na starcie? Nie dowiemy się, ale pierwsza akcja była palce lizać: od bramki wykopał Verbruggen, piłka trafiła do Brobbeya, ten zgrał do Gravenbercha, który doskonale wypuścił Reijndersa, by sam na sam zmieścił piłkę pod kroczem interweniującego Ter Stegena.
Po chwilowym szoku Mannschaft próbował się odgryźć, ale Oranje trzymali przyjezdnych za linią szesnastki bardzo skutecznie. Dłuższymi chwilami Holendrzy nie mieli w ogóle piłki, ale przynajmniej tłumili impet Musiali czy Wirtza. Wytrwali napór i w 21. minucie z głębi defensywy Gravenberch popisał się kolejną doskonałą piłką do wychodzącego kolegi. Tym razem był to Xavi Simons, który jednak nie zgubił rywali i oddał strzał możliwy do obrony dla golkipera Niemiec.
Przez ponad pół godziny Niemcy nie byli w stanie sprawdzić Verbruggena strzałem i dopiero Mathijs de Ligt przyszedł z pomocą. Fatalnym błędem oddał piłkę Niemcom przed bramką, co umożliwiło oddanie strzału Wirtzowi. Verbruggen obronił, ale odbita piłka dała szansę dobitki Undavowi, a ten się nie pomylił. Pierwszy strzał i od razu gol.
Trudno nie pokusić się o stereotyp o niemieckiej wydajności, skoro po dwóch strzałach przyjezdni już prowadzili. Tym razem pod koniec doliczonego czasu Andrich wrzucił głęboko do Rauma na lewej stronie, ten zgrał przed bramkę, obronę i uwagę bramkarza wziął na siebie Undav, a piłka dotarła do niekrytego egzekutora Kimmicha.
Szybkie wyrównanie i... nic więcej
De Ligt zawiódł w drugim meczu z rzędu i nie wrócił na boisko po przerwie. Jego koledzy wybiegli zaś z mocnym postanowieniem poprawy i ponownie zaoferowali amsterdamskiej publiczności pokaz swoich umiejętności. Po niecałych pięciu minutach udało się wyrównać, gdy Musiala stracił piłkę w chaosie pod bramką, Brobbey dogrywał z lewej, a Dumfries przeciął lot piłki bezcennym trąceniem za linię.
Przebieg drugiej połowy do pewnego momentu wydawał się podobny do pierwszej, gdy po 25 minutach Mannschaft pozostawał bez celnego strzału. Owszem, były pojedyncze próby, ale bardzo niecelne, jak główka Rauma lecąca daleko poza światło bramki. W ostatni kwadrans obie drużyny weszły szarpiąc się między faulami, stratami a spalonymi. Koeman wprowadził jako jokera Wouta Weghorsta, ale to Niemcy mieli lepsze ostatnie minuty, szukając przełamania remisu.
Ta sztuka ostatecznie nie udała się żadnej drużynie, pozostawiając niedosyt pomimo czterech goli. Niemcy i Holendrzy mają po 4 punkty po dwóch kolejkach Ligi Narodów, różni je tylko korzystniejszy bilans bramkowy naszych sąsiadów.