Polacy powtórzyli wynik z 1960 roku, wygrana ze Szkocją otwiera Ligę Narodów
Obie reprezentacje po Euro 2024 miały za co rehabilitować się swojej publiczności, a tak się składa, że na Hampden Park tłumnie pojawili się i Szkoci, i Polacy. "Gramy u siebie" przeplatało się z okrzykami miejscowych, gdy wybrzmiał pierwszy gwizdek spotkania Ligi Narodów.
Sprawdź szczegóły meczu Szkocja - Polska
Szkoci przejęli inicjatywę, a trafiali tylko Polacy
Pierwsze minuty upłynęły na wzajemnym badaniu swojego podejścia i choć Biało-Czerwoni częściej mieli piłkę, to dopiero po sześciu minutach Nicola Zalewski oddał pierwszy strzał na bramkę Angusa Gunna. Zbyt anemiczny, zresztą mógł iść poza światło bramki i golkiper spokojnie przytulił piłkę. Moment później nie miał na to szans, ponieważ odbiór Urbańskiego i szybka wymiana podań skończyły się potężnym uderzeniem Sebastiana Szymańskiego z ponad 20 metrów. Piłka odbiła się od słupka i zatrzymała w siatce, dając prowadzenie Polsce.
Gospodarze próbowali odpowiedzieć i naciskali kadrę Probierza w kolejnych fragmentach. Wywalczyli rzut wolny tuż za polem karnym, zmusili też Bułkę do mocno niefortunnej interwencji, ale ostatniego kontaktu nie było. Dopiero po 20 minutach błyskawiczna akcja Szkotów pozwoliła im oddać strzał, choć McTominay nie będzie go wspominał dobrze, piłka poleciała pod dach. Moment później na Hampden zapanowała euforia – po wrzutce z wolnego ten sam McTominay wepchnął piłkę do siatki z najbliższej odległości. Radość ukrócił VAR, napastnik pomagał sobie ręką.
Proporcje w grze piłką jednoznacznie przesunęły się na korzyść Szkotów, tyle że jakościowo nie przypominali nijak drużyny, która ograła tu Hiszpanię. Dopiero fatalny błąd Kiwiora na niecałe 10 minut przed przerwą wypuścił znów McTominaya z ostrego kąta i tylko noga Bułki oddaliła zagrożenie. W ten sam róg piłkę próbował później wcisnąć Dykes, ale upolował tylko boczną siatkę. Zanosiło się, że do przerwy trzeba będzie dotrwać, tymczasem Zalewski wszedł z piłką przyklejoną do nogi w pole karne i wywalczył jedenastkę w 43. minucie. Lewandowski podszedł, huknął w lewy róg, a bramkarz leciał już w przeciwną stronę. Do przerwy 2:0.
Odrobili "jak zawsze", ale tradycji nie stało się zadość
Frustrująca dla Szkotów pierwsza połowa musiała pchnąć ich do ataku po powrocie, ale Biało-Czerwoni nie byli na to gotowi. Gospodarze w 30 sekund zdołali zaatakować na tyle skutecznie, że piłka po strzale Gilmoura wsunęła się pod Bułką i przywróciła kontakt momentalnie. Bardzo trudne wejście zanotował tym samym Sebastian Walukiewicz, który zastąpił Kiwiora w obronie. I choć apetyty w Szkocji były rozbudzone, to Biało-Czerwoni odbudowali się szybko i zaczęli wyprowadzać ataki, oddalając piłkę od swojej tercji. Tuż przed upływem godziny Szymański był bliski dubletu, ale minimalnie nie dokręcił piłki zza pola karnego w okienko.
Na ostatnie 20 minut Michał Probierz wymienił atak, za Lewandowskiego i niewidocznego Piątka wprowadzając Adama Buksę i Jakuba Piotrowskiego. Niestety, od straty tego drugiego rywale zdołali dojść pod bramkę. Inny zmiennik – Ben Doak – posłał piłkę z prawej strony w pole karne, tam znalazła McTominaya, a ten trąceniem modelowo pokonał Bułkę.
Probierz zareagował wprowadzeniem Modera i Slisza, zmieniając ustawienie na bardziej defensywne. Wyspiarze napierali jeszcze w doliczonym czasie, gdy Biało-Czerwoni chwilami mieli poważny problem z wyprowadzeniem piłki poza swoją połowę. Zanosiło się na powtórkę z historii i czwarty z rzędu remis. Wtedy znów "cały na biało" wszedł z piłką w pole karne Nicola Zalewski. Znów został sfaulowany i znów rzut karny, tym razem w 96. minucie. Sam poszkodowany podszedł do piłki. Angus Gunn go wyczuł, ale nie zatrzymał!
Po trzech z rzędu remisach na Hampden Polacy zdołali powtórzyć wynik z pierwszego pojedynku między tymi samymi drużynami, jeszcze z 1960 roku. Decydująca rola Nicoli Zalewskiego okazała się szczególnie dramatyczna, bo niejednoznaczna: miał kluczowe znaczenie wtedy, gdy Polacy najbardziej go potrzebowali, a z gry nie wychodziło wiele. Dobra, niemal idealna, pozostaje za to seria Polski, która nigdy nie przegrała na Hampden, a do trzech remisów dołożyła trzecie zwycięstwo, pierwsze od 1965 roku.