Benfica strąca Sporting ze szczytu wygraną w ostatnich sekundach derbów
Do niedzielnych derbów Lizbony Sporting i Benfica podchodziły w odmiennych okolicznościach. Sporting zaczął ligę śpiewająco, doskonale radzi sobie w Lidze Europy. Benfica miała podbć Ligę Mistrzów, a już się z nią żegna, a wczesne potknięcie w krajowych rozgrywkach sprawiło, że od dłuższego czasu oglądali plecy Sportingu.
Pierwszy strzał w derbach należał właśnie do Sportingu. Hjulmand strzelił niecelnie z rzutu rożnego w 8. minucie. W następnej minucie to jednak Benfica była bardzo bliska otwarcia wyniku, gdy Musa popchnął piłkę, a ta trafiła do Rafy, który strzelił tuż obok słupka bramki Adána. W 12. minucie Rafa ponownie oddał strzał po łuku, który trafił w poprzeczkę bramki Adána.
W miarę jak Benfica rosła w siłę w derbach, wykorzystując swój lepszy początek, Sporting starał się utrzymywać więcej przy piłce. W 20. minucie Matheus Reis znalazł miejsce po lewej stronie, ale jego dośrodkowanie chybiło celu w polu karnym Czerwonych. Wymiana ciosów zaczęła przechylać się znacząco na korzyść Sportiungu i Trubin musiał się napracować, by utrzymać remis 0:0.
W 45. minucie, niczym szwajcarski zegar, ale z węgierskimi korzeniami i szwedzkim obywatelstwem, Gyokeres dał o sobie znać. António Silva nie był w stanie powstrzymać Szweda i jego potężny strzał prawą nogą pokonał Trubina, mieszcząc piłkę przy bliższym słupku.
Gyokeres wyszedł z szatni z impetem, ponownie pędząc prawą stroną, omijając António Silvę, ale pod koniec podając do... Trubina. Nie wykorzystał szansy, a chwilę później stracił kolegę z boiska. Gonçalo Inácio powalił Rafę i otrzymał drugą żółtą kartkę, pozostawiając Sporting w dziesięciu prawie na całą drugą połowę.
W 64. minucie przyszła kolej na ruch trenera Benfiki, Rogera Schmidta, który dokonał podwójnej zmiany, dość ryzykownej, wprowadzając Arhtura Cabrala i Tengstedta w miejsce Musy i Florentino. Przewaga Orłów stawała się coraz wyraźniejsza i w 77. minucie przed wyrównaniem Angela di Maríi uratował przyjezdnych Adan. Benfica przycisnęła, Sporting się przegrupował, wciąż dobrze zorganizowany. W 84. minucie ponownie Di María, po dobrej akcji prawą stroną, dośrodkował, a Otamendi pojawił się w polu karnym. Główkował niecelnie.
Szaleństwo w doliczonym czasie
Po doliczeniu aż sześciu dodatkowych minut ataki Benfiki mnożyły się jeden za drugim, ale jeszcze w 93. minucie powodzenia nie było – kolejny strzał Angela di Maríi został wybity na rzut rożny. Minutę później, przy kolejnym kornerze, już nawet Trubin wszedł w pole karne Sportingu. Piłka spadła jednak za jego plecy, do niewysokiego debiutanta, João Nevesa. Ten zachował się jak weteran i władował ją do siatki.
Doliczony czas upłynął sekundy wcześniej, ale sędzia nie przerwał jeszcze gry. Aursnes dośrodkował, a Tengstedt, na plecach Rafy, odegrał rolę bohatera, odwracając losy meczu celnym strzałem. Estadio da Luz oszalało z radości, Benfica po raz pierwszy w sezonie zdołała odrobić stratę. Sporting po raz pierwszy przegrał i dwaj lizbońscy rywale na szczycie tabeli, obok siebie, przed międzynarodową przerwą.