Bułka znów bez czystego konta, ale to nie on jest problemem Nicei
Gdybyśmy kazali osobie niezorientowanej wskazać, która z tych drużyn walczy o puchary, a która o utrzymanie, z pewnością jako lepszych wskazałaby zawodników w kanarkowych strojach. Choć OGC Nice grało u siebie i wciąż może myśleć o Lidze Mistrzów 24/25, a FC Nantes kolejny sezon z rzędu nie dorasta do oczekiwań, to przebieg gry od pierwszych minut pokazywał kompletnie co innego.
Prześledź komplet statystyk meczu Nicea-Nantes
Drużyna Waldemara Kity bezlitośnie naciskała na gospodarzy, a szczególnie zmotywowany Matthis Abline po ciekawej akcji główkował na tyle nieoczekiwanie, że Bułka nawet nie rzucił się w kierunku dalszego słupka. Najpewniej nie miałby zresztą szans na zatrzymanie uderzenia. Prowadzenie Nantes bynajmniej nie obudziło gospodarzy, którzy połowę kończyli bez żadnego strzału, żegnani gwizdami przez w połowie puste trybuny.
Po zmianie stron sytuacja wciąż nie wyglądała dobrze dla Nicei, ponieważ Kanarki dziobały raz za razem, szukając drugiego gola. Klarownych okazji było niewiele, lecz gdy w 65. minucie Moussa Sissoko urwał się i ruszył sam na sam, Marcin Bułka doskonale wyszedł i zasłonił światło bramki, wygrywając ważny pojedynek.
Parę minut później zapachniało rzutem karnym dla Nantes, ale – ku frustracji przyjezdnych – sędzia nie zdecydował się wskazać na 11. metr. Sekundy później jednak pokazał na wapno, tyle że z drugiej strony boiska. Konsultował się jeszcze z VAR-em i decyzję podtrzymał. Teremas Moffi doprowadził do wyrównania, oszukując bramkarza Nantes.
Choć trudno w to uwierzyć, dopiero w tym momencie – w 72. minucie – OGC Nice zanotowało pierwszy celny strzał. To za mało na Nantes, które doczekało się swojego karnego już dwie minuty później. Po faulu na Abline’ie do piłki podszedł Mostafa Mohamed. Nie zmylił Bułki kierunkiem strzału, jednak siłą i precyzją uniemożliwił obronę.
Ostatni kwadrans to już okres naporu Nicei, w którym nawet sam Bułka parokrotnie – w doliczonym czasie – wchodził w pole karne rywali. Nic z tego jednak nie wyszło i bezzębne ofensywnie Orzełki przegrały z drużyną, która nie pokazała nic wielkiego, poza determinacją.