Niebywały thriller, Brest wygrywa w Rennes i zagra w europejskich pucharach
Po niedzielnych zwycięstwach Lille 2:1 nad Metz i Nicei 3:1 nad Strasburgiem, Stade Brestois miało obowiązek pójść w ślady swoich rywali i wygrać na wyjeździe. Wciąż liczące się w walce o europejskie puchary Stade Rennais musiało z kolei przerwać niepokojącą passę trzech porażek z rzędu. Scenariusz tego meczu był godny hitu kinowego, zapierający dech w piersiach, nieprzewidywalny, aż do bramki w 97. minucie.
Sprawdź komplet statystyk meczu Rennes-Brest
2:1 po 11 minutach!
Stojąc w swojej strefie technicznej, Éric Roy musiał się zastanawiać, czy to tylko koszmar i czy wkrótce się obudzi. W 4. minucie Azor Matusiwa znalazł Arnauda Kalimuendo na prawej stronie boiska. Napastnik oddał perfekcyjny strzał w długi róg bramki Marco Bizota. Przyjezdni byli oszołomieni i stracili drugą bramkę, gdy Kalimuendo podwoił swój dorobek już w 9. minucie.
10 minut w tak dynamicznym meczu to bardzo długo. Na szczęście Brest mogło liczyć na swój "prywatny helikopter". Panujący w powietrzu Steve Mounié uderzył piłkę po doskonałym krosie Romaina del Castillo. Steve Mandanda zdołał futbolówkę odepchnąć, ale napastnik podążył za nim i dobił na wagę kontaktu w 11. minucie.
Z powodu kontuzji kostki Pierre'a Lees-Melou, gra Brest zaczęła kuleć. Po błyskawicznym początku tempo spadło. Strzał Benjamina Bourigeauda z rzutu rożnego minął bramkę (36. min), a główka Martina Terriera nie zaskoczyła Bizota (41. min).
Brest odwraca role
10 minut w tak dynamicznym meczu to bardzo długo. Tak było i tym razem w przypadku Rennes. Po rajdzie prawą stroną Mahdi Camara mocno dośrodkował do Mounié. Warmed Omari pod presją skierował piłkę do własnej siatki (48. min). Terrier chciał wyrównać, ale przeszkodził mu w tym Bizot. To nie był wystarczający dzwonek alarmowy. Po raz kolejny na prawej flance ataku Brestu Bradley Locko był w stanie dostarczyć nienaganne dośrodkowanie na głowę Martína Satriano, który przybył niekryty. Główka Urugwajczyka trafiła w górny róg bramki Mandandy (54. min).
Bizot był winny błędu przy drugim golu Rennes, ale dobrze poradził sobie z dalekosiężnym strzałem D. Doué po godzinie gry. Rennes szukało powrotu do gry, ale Camara jeszcze zwiększył prowadzenie Brest w 66. minucie (4:2). Atakujący pomocnik strzałem z woleja po rzucie rożnym Kenny'ego Lali minął Mandandę. Czy było już po meczu? Nie do końca. Théate natychmiast odpowiedział. Belgijski obrońca był w stanie zrobić krok do przodu i strzelić lewą nogą nie do obrony dla Bizota (68. min).
Rennes wraca... i załamuje się w 97. minucie
Regionalne derby toczyły się we wszystkich kierunkach! Théate ponownie próbował z 20 metrów, ale został zablokowany (73. min). Deszcz przestał padać, znów wyszło słońce, a gdy nad Roazhon Park pojawiła się tęcza, Terrier dobił strzał Bourigeauda z rzutu wolnego po faulu Kalimuendo (79.) na 4:4.
Drużyna Juliena Stéphana szukała nokautującego ciosu, by powalić Piratów. Ale to Lilian Brassier zadał zwycięski cios. Po dośrodkowaniu Mathiasa Pereiry Lage z rzutu wolnego, obrońca wyskoczył przy dalszym słupku, by dośrodkować z główki (97. min).
To był idealny finał genialnego widowiska i triumf Stade Brestois, które ma teraz zagwarantowane miejsce w Europie. Na trzecim miejscu z trzema meczami do rozegrania i z korzystną listą spotkań, Ty'Zefs są na dobrej drodze do rywalizacji w następnej edycji Ligi Mistrzów.