PSG potwierdza prowadzenie w Ligue 1, Lens wciąż gra o Ligę Mistrzów
Po dwóch z rzędu przegranych na Parc des Princes zawodnicy PSG musieli się zrehabilitować przed własną publicznością. Sęk w tym, że liderom Ligue 1 przyszło mierzyć się z pretendentami do strącenia ich z tronu. RC Lens przyjechało do Paryża po punkty, by ustanowić nowy rekord ligowego dorobku. W 1998 roku mieli 68 oczek, teraz już uzbierali 63. Każdy kolejny przybliża ich do Ligi Mistrzów, czyli piłkarskiej kopalni złota.
Od pierwszych sekund Krwisto-Złociści pokazywali apetyt, zmuszając Donnarummę do interwencji już po dwóch minutach gry. Zgodnie z zapowiedziami trenera Francka Haise'a, Lens nie musiało utrzymywać wysokiego posiadania, by tworzyć groźne sytuacje pod bramką rywali. Przez prawie 20 minut PSG nie zdołało zbliżyć się do strzału na bramkę, ale dynamikę meczu zmieniła szybka czerwona kartka dla Salisa Abdula Sameda, która zmusiła przyjezdnych do zmiany taktyki.
Mając świeżo w pamięci sobotni pojedynek VfB Stuttgart z Borussią Dortmund pozostało życzyć sobie, by i w tym przypadku czerwień nie przesądziła o losach spotkania, a wręcz pomogła je uatrakcyjnić. Paryżanie po uzyskaniu przewagi liczebnej zdecydowanie zbliżyli się do zdobycia bramki, ale i tak dłuższą chwilę nie mogli oddać strzału, który zagroziłby bramce Brice’a Samby. Gdy w końcu się udało, Kylian Mbappe nie pomylił się i otworzył wynik spotkania w 31. minucie.
Niewiele brakowało, a Przemysław Frankowski uciszyłby radosne Parc des Princes moment później. Doskonale piłkę wyłożył mu Openda, ale obrońca wybił strzał Polaka. Po przeniesieniu gry z powrotem na połowę Lens sytuacja przyjezdnych z północy zrobiła się już wyjątkowo trudna. Tym razem po rzucie rożnym doskonale wstrzelił się z dystansu Vitinha, nie dając szansy częściowo zasłoniętemu Sambie.
Minęły raptem trzy minuty, a fantastyczna wymiana krótkich podań otworzyła drogę do bramki Lionelowi Messiemu. Ten przymierzył doskonale pod dalszy słupek i ponownie wprawił w radość trybuny gospodarzy.
Trzy gole w mniej niż 10 minut – czy ktokolwiek mógłby się podnieść, grając o jednego zawodnika mniej? Chwilowo zawodnicy Lens marzyli już tylko o przerwie, by przegrupować się i planować, co dalej… Pomysł trenera Haise’a obejmował zmianę pomocników za plecami Opendy, formację zbliżoną do 4-4-1 i Krwisto-Złociści wrócili wcale niewykrwawieni, z głowami podniesionymi wysoko.
Opłaciło się, tuż przed godziną gry Lens wywalczyło rzut karny za kontakt piłki z ręką Fabiana Ruiza. Do wapna i piłki podszedł Przemysław Frankowski i nie pomylił się! Zatem w drugim meczu z rzędu przeciwko PSG Polak strzelił drugiego gola. To również drugi trafiony karny Frankowskiego w tym sezonie, a czwarty gol w ogóle.
Choć przewaga Paris Saint-Germain nie podlegała kwestii, to postawa przyjezdnych była godna najwyższego podziwu. Na każdą akcję gospodarzy mieli odpowiedź, a nawet dwie. Statystycznie bowiem w drugiej połowie na każdy strzał PSG przypadały dwa Lens, w dodatku częściej celne.
Sam tylko Openda będzie się pewnie po tym meczu śnił Donnarummie. Choć i Przemysław Frankowski nie raz napędził mu stracha. Niemal dokładnie kwadrans przed końcem meczu włoski bramkarz ratował się wybiciem strzału gdańszczanina, który szedł w okolice poprzeczki.
Gospodarze do końca meczu dbali już przede wszystkim o to, by nie stracić bramki kontaktowej, podwyższenie wyniku było celem trzeciorzędnym. Końcowy gwizdek potwierdził, że to wystarczyło. Paryżanie przełamali fatalną passę, odskoczyli bezpośrednim rywalom, za to porażka RC Lens sprawiła, że Olympique Marsylia otrzymała szansę wskoczenia na drugie miejsce w Ligue 1.