Zwycięstwo Polaków z Turcją po golu Zalewskiego w ostatnich minutach. Humor psują kontuzje
Od pierwszych minut spotkania rozgrywanego na Stadionie Narodowym kibice podziwiali dynamiczne widowisko i ofensywną grę obu drużyn. Pierwszą groźną sytuację już w 9. minucie po błędzie naszej defensywy zyskali goście, jednak na szczęście strzał Kerema Akturkoglu z pola karnego przeleciał wysoko nad poprzeczką. W odpowiedzi groźnie prawym skrzydłem zaatakował Przemysław Frankowski, który ostatecznie po interwencji defensora wywalczył rzut rożny. Sam stały fragment gry nie przyniósł większych korzyści, ale już po chwili gospodarze wyszli na prowadzenie.
Doskonałym dalekim podaniem do Roberta Lewandowskiego popisał się Jan Bednarek. Kapitan kadry skorzystał z pomyłki rywala, przejął piłkę i wyłożył ją Karolowi Świderskiemu, który sprytnym uderzeniem pokonał Merta Gunoka. Przy celebracji napastnik Hellasu Verona nabawił się jednak kontuzji - po interwencji medyków przez chwilę pozostał jeszcze na murawie, ale ostatecznie musiał ją opuścić. Jego miejsce zajął Krzysztof Piątek.
Podopieczni Vincenzo Montelli mogli szybko doprowadzić do wyrównania, ale świetnym wyczuciem po strzale Akturkoglu wykazał się Wojciech Szczęsny. Z kolei próba Hakana Calhanoglu okazała się niecelna.
W 32. minucie doszło do kolejnej straty w drużynie biało-czerwonych. Z powodu urazu z boiska zszedł Robert Lewandowski, a zastąpił go Kacper Urbański.
Przed rozpoczęciem drugiej odsłony rywalizacji trener Michał Probierz dokonał kilku kolejnych zmian. Bartosz Salamon wszedł za Pawła Dawidowicza, Jakub Moder za Piotra Zielińskiego, a Damian Szymański za Jakuba Piotrowskiego. W ekipie gości na placu gry pojawił się Arda Guler, zawodnik Realu Madryt. W tej fazie meczu znaczną przewagę znów zyskali Turcy, a tylko fantastycznym paradom bramkarza Juventusu biało-czerwoni zawdzięczali utrzymanie prowadzenia.
W końcu Polacy zdołali jednak odzyskać inicjatywę, a efektem tego była idealna szansa Urbańskiego. Pomocnik z Serie A przyjął dokładne podanie, ale w ostatniej chwili został powstrzymany przez golkipera Besiktasu.
Niewykorzystana okazja zemściła się już po kilku minutach. Baris Alper Yilmaz zdecydował się na strzał sprzed szesnastki, futbolówka po drodze odbiła się jeszcze od stopera Lecha i zatrzepotała w siatce. Wkrótce mogło być już nawet 2:1 dla przeciwnika, gdyż po odważnym wyjściu Szczęsnego Kerem Akturkoglu oddał uderzenie do pustej bramki, ale trafił jedynie w poprzeczkę.
Biało-czerwoni w końcówce wrzucili jednak "szósty bieg" i znów odzyskali dominację. Najpierw swojej okazji nie wykorzystał Krzysztof Piątek. Napastnik Basaksehiru po podaniu Urbańskiego stanął oko w oko z bramkarzem, ale on również musiał uznać jego wyższość. Tuż przed upływem regulaminowego czasu gry sprawy w swoje ręce wziął jednak Nicola Zalewski. Skrzydłowy Romy przyjął piłkę blisko pola karnego, następnie zdecydował się na indywidualną akcję, którą zakończył perfekcyjnym strzałem przy słupku i tym samym zapewnił naszej drużynie prowadzenie.
Końcówka spotkania była jeszcze nieco nerwowa, ale Polacy utrzymali korzystny wynik i pożegnali się z fanami zwycięstwem 2:1. Momentami prezentowali naprawdę solidną grę po obu stronach boiska, co może napawać optymizmem, a przynajmniej daje nadzieję na pozytywny wynik na samych mistrzostwach Europy.
Nastroje psują nieco kontuzje obu wspomnianych graczy, a także Dawidowicza, który w samej końcówce również z tego powodu musiał opuścić boisko. Na razie jeszcze nie jest jasne, jak groźne są to urazy, wszystko wyjaśni się w ciągu najbliższych dni, kiedy gracze przejdą odpowiednie badania.