Przykry start reprezentacji Polski U17 w Euro, porażka z osłabionymi Włochami
Znając wynik meczu grupowych rywali (Słowacja i Szwecja zremisowały 0:0), przed pierwszym meczem młodzieżowych mistrzostw Europy wiedzieliśmy jedno: kto wygra, rozpocznie z pozycji lidera grupy, przegrany zostanie czerwoną latarnią.
Sprawdź szczegóły meczu Włochy - Polska
Szybki cios i próba powrotu Polaków
Ma to swoje psychologiczne znaczenie tym bardziej, że polska reprezentacja U17 zaczynała od rywalizacji z faworytami do jej wygrania – Włochami. Azzurrini bardzo szybko potwierdzili zresztą swoje notowania, obejmując prowadzenie po jednej z pierwszych sytuacji w 5. minucie. Wchodzący z lewej w pole karne Alessandro Di Nunzio dograł przed bramkę do Mattii Masconiego, a ten z dużym spokojem skierował ją do bramki pomimo uderzenia blisko Mateusza Pruchniewskiego.
Polscy piłkarze z rocznika 2007 początkowo wydawali się jakby usztywnieni, co łatwo zrozumieć w zaistniałych okolicznościach. Kolejne akcje coraz bardziej ich jednak ośmielały i już pod koniec 13. minuty przed bramką – trochę nieoczekiwanie – piłkę dostał Igor Brzyski. Strzelił niecelnie.
Niewiele brakło chwilę później Jakubowi Adkonisowi, który głową skierował piłkę po tej samej stronie słupka. Minęła kolejna minuta i tylko Alessandro Longoni w bramce świetnym wyjściem ratował Azzurrinich. Niewykorzystanych sytuacji było szkoda, ale Biało-Czerwoni naciskali, zwłaszcza widząc niepewność Longoniego w krótkich podaniach do kolegów (po jego błędzie szansę miał Brzyski).
Po czerwonej kartce było tylko gorzej
Gdy na AEK Arenie w Larnace zbliżała się przerwa, gra stała się znacznie bardziej agresywna i dopiero pod koniec doliczonego czasu Oskar Pietuszewski huknął celnie, tyle że ciałem bramkę zasłonił Longoni. Po powrocie z szatni Polacy wrócili bez zmian i szukali wyrównania, a ułatwieniem zdawał się być faul, po którym Andrea Natali wyleciał z boiska.
Niestety, Włosi skupili się na odpowiedzialnej grze piłką, by Polacy jak najrzadziej dochodzili do głosu. Bliscy przełamania impasu Biało-Czerwoni w 71. minucie oglądali zablokowany strzał Mateusza Dziewiatowskiego, po którym ruszyła kontra Azzurrinich. Niestety, boleśnie skuteczna – Federico Coletta podwoił prowadzenie Italii.
Dopiero wtedy trener Rafał Lasocki zdecydował się na potrójną zmianę. Polacy walczyli do ostatnich minut, ale widać było uchodzące z nich siły i wiarę w odwrócenie meczu. Szczególnie bolesna była 88. minuta, gdy Stanisław Gieroba w sytuacji sam na sam minął strzałem Longoniego, by trafić tylko w słupek.
Jeszcze dwa mecze do wygrania
Choć różnicy wieku nie było, to różnica w dojrzałości gry okazała się bardzo widoczna. Włosi skutecznie wypunktowali nerwowość Polaków, którym najbardziej brakło zimnej krwi w kluczowych sytuacjach. Lekcja cenna, ale bolesna. Na wyciągnięcie wniosków nie ma wiele czasu, już w piątek (24 maja) mecz ze Szwedami, a fazę grupową zakończy poniedziałkowy (27 maja) pojedynek ze Słowacją. Do rozgrywek fazy pucharowej awansują dwa czołowe zespoły.