Wielki powrót polskiej młodzieżówki, mogą się pakować na Euro 2025
Kto pamięta ostatni – marcowy – mecz reprezentacji Polski U21 (0:1), ten przed rewanżem z Bułgarami na ich terenie na pewno nie był spokojny o wynik. W bardzo słabym stylu młodzieżowcy przegrali na Stadionie Śląskim, a na obiekcie Sławii Sofia mogło być tylko trudniej. Ewentualna porażka mogłaby odciąć Biało-Czerwonych od gry na Euro 2025.
Sprawdź szczegóły meczu Bułgaria U21 - Polska U21
Polacy próbowali częściej, Bułgarzy lepiej
To Biało-Czerwoni zaczęli nieznacznie lepiej, choć drogę do strzału otworzył im dopiero rzut wolny. Po wrzutce Jakuba Kałuzińskiego Patryk Peda posłał piłkę nad poprzeczką i właśnie on okazał się jednym z niewielu jasnych punktów w ofensywie, oferując szybkość i zapał, z wykończeniem było nieco gorzej. Gospodarze przypomnieli o swoich możliwościach, gdy pierwszy strzał skończył się paradą Tobiasza i sparowaniem piłki na dalszy słupek.
Ulewny deszcz i grząska murawa nie mogły być tłumaczeniem zwłaszcza dla braku szybkości Polaków, ponieważ Bułgarzy wyraźnie szybciej przenosili ciężar gry pod polską bramkę. Mimo to Biało-Czerwoni zanotowali kilka okazji wartych uwagi. Kałuziński imponował oglądem gry, doskonale znalazł dograniem Kacpra Kozłowskiego w 26. minucie, ale ten nie opanował piłki najlepiej i pozwolił Hristovowi na instynktowną obronę. W odpowiedzi gospodarze ruszyli z akcją, po której Marczuk ratował się wybiciem na rożny. Niestety, po tym rzucie rożnym Tsenov zapomniany przez Pieńkę otrzymał piłkę i lekkim uderzeniem leniwie wtoczył ją do siatki.
W ostatnim kwadransie najlepsze okazję dla Polaków miał Antoni Kozubal. Najpierw w 34. minucie, gdy kompletnie niepilnowany dostał piłkę przed bramką, ale Hristov zdołał ją wybić. Tuż przed przerwą zawodnik Lecha został świetnie obsłużony przez Marczuka, ale przestrzelił.
Do poprawy było wszystko. I poprawili!
Trudno było wskazać punkt, który nie wymagał poprawy po przerwie. Przede wszystkim brakowało jednak zapału i nieustępliwości. Te elementy pojawiły się po powrocie do gry. Bliski otwarcia wyniku w 51. minucie był Kałuziński, którego proste uderzenie z dystansu minęło bramkę nieznacznie. Anonimowy w pierwszej części Filip Szymczak pokazał się lepiej moment później, gdy piłka od Pyrki do Kozłowskiego pozwoliła temu drugiemu idealnie dograć Szymczakowi na główkę. Wyrównał! Kozłowski świetnie też wyszedł do piłki chwilę później, zatrzymał ją u krańca boiska i wycofał do wbiegającego równie dobrze Pieńki, który po rękach bramkarza dał prowadzenie Polsce.
To był bardzo dobry kwadrans w wykonaniu Polaków – nie tylko odwrócili wynik, ale też wybili rywalom z głowy groźne sytuacje pod bramką Kacpra Tobiasza. By dodatkowo rozbudzić apetyty na kolejne bramki, trener Adam Majewski zdjął obu polskich strzelców, wpuszczając Kajetana Szmyta i Mariusza Fornalczyka. Na kolejnego gola zanosiło się niestety pod bramką Tobiasza, który na kwadrans przed końcem ratował się nogą przed wyrównaniem.
Seria ataków Bułgarii przypomniała, że mecz nie jest jeszcze wygrany. Biało-Czerwoni zareagowali modelowo – w pierwszej okazji Fornalczyk wyszedł sam na sam z Hristovem i dał się sfaulować w polu karnym. Do piłki podszedł Kałuziński i pokonał bramkarza potężnym uderzeniem w swoje prawo, gdy golkiper leżał upadał po drugiej stronie bramki.
Z dwiema bramkami straty gospodarze stracili zapał i wystarczyło kontrolować grę. Polacy szukali wprawdzie czwartego trafienia, ale już bez presji. Udało się utrzymać rezultat, który cementuję Polskę na drugim miejscu w grupie kwalifikacyjnej do Euro 2025. Na dwa mecze przed końcem eliminacji Biało-Czerwoni są niemal pewni awansu na przyszłoroczny turniej.
Pozostały im mecze z Kosowem na wyjeździe (11 października o 19:00) oraz ten najważniejszy - z Niemcami u siebie (15 października o 17:00). W przypadku wygranej z odwiecznym rywalem Biało-Czerwoni mogliby nawet liczyć na awans z pierwszego miejsca, bardziej realny jest jednak udział w Euro 2025 z drugiego, zależny od rankingu zespołów z drugich miejsc.